Aria obudziła się na zimnej, niewygodnej podłodze. Była
zmarznięta, otoczona przez mrok jaskini. Poczuła piekący ból z piersi i
przypomniała sobie, że została zaatakowana błyskawicami. Leżała tak chwilę, bez
otwierania oczu, aż odzyskała czucie w całym ciele. Trzymała coś metalowego i
zimnego, a jednocześnie przesyconego energią. Gdy uświadomiła sowie co trzyma,
przypomniała sobie wszystko co się stało przed utratą przytomności. Otworzyła
oczy i ujrzała lekko oświetlony sufit. Spróbowała wstać, ale ciało wydawało się
ciężkie i sztywne. Gdy ponowiła próbę poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, która
pomogła jej usiąść.
– Nareszcie się ocknęłaś. – Odezwał się właściciel dłoni.
Poznała głos, ale dopiero gdy się odwróciła przypomniała
sobie do kogo należy.
– Tem! Co ty tu robisz? – Odezwała się, ledwo słysząc własne
słowa. – Ile już tu lezę.
– Około godziny, nie dałem rady cię donieść do świątyni.
Dziewczyna rozejrzała się dookoła, odzyskując pomału jasność
umysłu. Jeden koniec korytarza był zawalony, prawdopodobnie doszło do tego
niedawno.
– Ci ludzi z którymi walczyłaś zawalili jaskinię, więc
użyłem Mocy aby przyciągnąć twoje ciało w bezpieczne miejsce.
– Dziękuję ci Tem.
Z pomocą Mocy udało jej się wstać i rozciągnąć mięśnie.
Pochyłą się od razu lepiej. Dopiero teraz spostrzegła długą rękojeść którą
trzymała w lewej ręce. Na myśl o Alastorze łzy popłynęły jej po policzkach, ale
szybko stłumiła emocje przywołując słowa kodeksu Jedi „Nie ma emocji – jest
spokój”. Opanowanie jednak nie trwało długo, żal nagle przerodził się w gniew i
żądzę zemsty, która dała jej nową siłę.
– Musimy szybko wracać do świątyni.
∞
Jak się okazało, dotarcie na miejsce nie było takie proste.
Aria zapomniała którędy biegła droga do świątyni i kilka razy poszła w zły
zakręt. Na szczęście Tem dobrze pamiętał przebytą trasę i pomógł dziewczynie.
Gdy w końcu dotarli zostawiła adepta pod opieką Dobcko, a
sama, bez słowa pobiegła na lądowisko, kierowana chęcią pomszczenia Alastora. W
Mocy wyczuwała, że mrocznych Jedi już nie ma na Ilum, więc wbiegła na swój
statek, ale doszła do wniosku, że nie może zostawić młodzików bez transportu. Zanim
opuściła pokład zabrała ze sobą, swojego droida R4 P9 i prowiant. Na platformie znajdował się
jeszcze jeden statek, należący do Mistrza Doole. Był to średniej wielkości
frachtowiec, o owalnym kształcie, na kadłubie znajdował się napis, w aurebeshu
głoszący „Szczyt Światła”.
Aria spróbowała otworzyć właz, ale okazało się, że w miejscu
konsoli znajdował się wydłużony otwór. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała
się, jak otworzyć wejście, aż w końcu, zdesperowana chwyciła za miecz, ale coś
ją powstrzymało. Zdziwiona stwierdziła, że nie trzyma swojej broni, a rękojeść
Alastora, której ostre zakończenie wydawało, się pasować do otworu. Bez namysłu
wsadziła końcówkę miecza w szczelinę, a po chwili rampa statku opadła.
Na pokładzie „Szczytu” było zimno, najwidoczniej dawno z
niego nie korzystano. Zanim weszła na mostek rozejrzała się trochę, po
pomieszczeniach statku.
– Arfor spróbuj odpalić silniki. – Powiedziała do droida,
siadając na miejscu pilota. – I podnieś rampę, bo zapomniała to zrobić gdy
weszłam.
Droid posłusznie podpiął
się do komputera, wydając przy tym serię pisków. Po dłuższej chwili silniki się
rozgrzały i głośno szumiąc uniosły statek nad ziemię.
Aria chwyciła za stery i zaczęła kierować frachtowiec ku
niebu. Świątynia Jedi zniknęła jej z pola widzenia gdy się wzniosła. Zanim
opuściła atmosferę zrobiła kilka łagodniejszych manewrów, by zapoznać się z
możliwościami maszyny. Gdy znalazła się na orbicie i opuściła studnie
grawitacyjną Ilum, przyszedł czas na wprowadzenie współrzędnych celu. Tylko, że
dziewczyna nie znała żadnych współrzędnych, ani informacji na temat miejsca , w
które Mroczni Jedi mogli by polecieć. Zdesperowana spróbowała namierzyć, statek
napastników, ale byli już daleko, więc skaner nic nie namierzył.
Wiedziała, że zemsta nie jest ścieżka Jedi, ale nie mogła
pozwolić by mordercy uszło na sucho to co zrobił. Nawet teraz gdy już nie mogła
nic zrobić, nie zamierzała ustąpić.
Czując że to jedyna szansa, zanurzyła się głęboko w Mocy i
uwolniła wici by czerpać jej jeszcze więcej. Zamykając oczy pozwoliła by Moc
przejęła ciało młodej Jedi. Było to błogie uczucie, jednak nie mogło trwać
wiecznie.
Lekkie szarpnięcie nagle wyrwało ja z transu. Za
iluminatorem migotał rozmyty świat nadprzestrzeni, a R4 zagwizdał pytająco.
Udało mi się! – pomyślała i spojrzała na komputer
nawigacyjny.
Współrzędne które zobaczyła były jej obce, udało jej się
tylko wywnioskować, że jej cal znajduje się w niezbadanych regionach galaktyki.
– Rozlejże się trochę i spróbuję się przespać w kajucie,
zawołaj mnie gdy będziemy wychodzić. – Poleciła droidowi, po czym wyszła.
∞
Zwiedzenie wszystkich pomieszczeń „Szczytu” zajęło jej
trochę czasu, bo wbrew pozorom jest ich dużo, a siatka korytarzy tworzy ciasny
labirynt. Zanim się położyła poszła do odświeżacza, by się umyć i obejrzeć
ciągle piekącą pierś. Na szczęście błyskawice nie spowodowały poważniejszych
obrażeń, niż kilka oparzeń, na które założyła przestarzałe, ale działające
plastry z bactą.
Później położyła się na koi w kajucie kapitana, ale sen
długo nie nadchodził. Ciągle zadręczała się myślami, na temat śmierci Alastora.
W końcu zmęczenie zwyciężyło, dając jej niecałą godzinę nerwowego snu. Gdy się
obudziła, nie miała już ochoty leżeć, więc z nudów zaczęła przeglądać rzeczy ze
schowków, ale nie poświęcała temu zajęciu zbyt wiele uwagi.
Po minięciu ponad czterech godzin, R4 zawołał ją, tak jak mu
kazała. Zanim opuścili nadprzestrzeń rozsiadła się, w fotelu pilota i
sprawdziła systemy statku. Gdy rozmyte gwiazdy wróciły na swoje miejsca,
ukazała się przed nimi planeta, wokół której stacjonowało wiele wielkich okrętów,
o kształcie klina. Nagle z głośników wydobył się damski głos, o specyficznym
akcencie.
– Niezidentyfikowany frachtowcu, naruszyłeś przestrzeń
Laginatu. Podaj dane swoje i załogi, oraz cel podróży, wysyłamy po was eskortę
myśliwców, która odprowadzi was na jeden z krążowników, w celu zameldowania.
Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów, pod groźbą zestrzelenia.
– Nazywam się Aria Saii, jestem Rycerzem Jedi. Mam tu ważną
misję zleconą przez Zakon Jedi. Proszę o przepuszczenie i wysłanie rejestru
ostatnich przylotów.
Nikt jej nie odpowiedział, za to za iluminatorem pojawiło
się kilka, zbliżających się, podłużnych obiektów. Aria zaniepokojona, zaczęła
rejestrować otoczenie przez Moc. W ostatniej chwili wykonała unik przed salwą z
nadlatujących myśliwców, które przeleciały niebezpiecznie blisko.
– Arfor sprawdź czy mamy jakieś uzbrojenie i włącz osłony! –
Krzyknęła do droida, mimo ze stał tylko metr od niej.
Musiała się spieszyć. Pościg składający się z sześciu
myśliwców, nieznanego typu, zawróciły i przymierzały się do następnego ataku.
Nie docenili jednak Arii, która z pomocą Mocy była pilotem nie do pokonania.
Tylko kilku napastnikom udało się oddać celny strzał, te jednak zostały
pochłonięte przez tarcze nie wyrządzając „Szczytowi” żadnej szkody.
Niespodziewanie R4 wydał serię pisków, informując o czterech
działach umieszczonych na frachtowcu. Dziewczyna była zaskoczona obecnością
uzbrojenia „Szczytu”, ale nie iała czasu o tym myśleć.
– Spróbuj ich zestrzelić Arfor! – Krzyknęła ponownie, na co
odpowiedział jej potwierdzającym gwizdem.
Aria wiedziała, że droid nie da rady zestrzelić,
prawdopodobnie wyszkolonych pilotów, więc wysłała w ich stronę wici mentalne, w
celu dezorientowania. Usłyszała gdzieś z tyłu wystrzały, laserowych dział, ale
nie sprawdziła czy udało się zestrzelić przeciwników, bo nadchodziło nowe
zagrożenie. Jeden z mniejszych krążowników, opuścił pozycję i skierował się w
stronę „Szczytu”, szykując się do oddania strzału. Młoda Jedi wiedziała, że
ucieczka jest daremna, więc ruszyła bezpośrednio na okręt i przeleciała tuż pod
nim, zbyt blisko by mogli ją namierzyć. Zanim załoga zareagowała na jej nagły
manewr, Aria zdążyła ich wyminąć i polecieć w stronę planety. Piloci myśliwców
jednak nie zaprzestali pościgu, zwłaszcza, że dołączyło do nich kilka
następnych.
∞
Po wejściu do Cytadeli, Meric tak jak mu kazano, poszedł
porozmawiać z Mistrzem Katorim, który dopytywał się tylko o wynik potyczki i o
przestrzeganie kodeksu. Gdy skończyli dołączył do pozostałych, by w komnatach
mieszkalnych, w górnej części stożka, odpocząć i się pożywić. Później wspólnie
wspięli się, na szczyt centralnej wieży, gdzie, złożyli raport z wydarzeń na
Ilum. Mistrzyni Voda bardzo późno do nich dołączyła, bo cały czas opiekowali
się nią medycy.
Sala narad, w której się znajdowali była okrągłym, wysoko
sklepionym pomieszczeniem. Znajdowało się tam jedno, wielkie okno na całą
wysokość ścian, zwrócone w stronę wschodniej części Miasta. Pod ścianami i na
centralnym podwyższeniu rozłożono wiele komputerów, które zostały specjalnie
dopasowane, aby wgrywały się w piękne zdobienia Sali. Pradawni Sithowie setki
lat wcześniej, złożyli w niej jeden z jedenastu holokronów Cytadeli. Po
powstaniu Laginatu cztery artefakty, znajdujące się w wieży zostały
przeniesione do największej sali, gdzie znaleziono siedem pozostałych, a gdy
stolicą stał się Lagin Prime, wszystkie holokrony wywieziono do Biblioteki.
Wszyscy uczestnicy byli zajęci, swoimi codziennymi
zadaniami, które trzeba było wykonać, niezależnie od miejsca pobytu. Nie byli
tam sami, dookoła krążyło wielu Mrocznych Jedi, a wszystkim dyrygowali
Mistrzowie Katori i Gawold. Nagle ciszę przerwał jeden ze Sług.
– Mój Panie. – Zwrócił się do Gawolda. – Dowódca jednego z okrętów
zgłosił pojawienie się ,nieznanego frachtowca, którego pilot przedstawił się jako
Rycerz Jedi. Niestety próba zniszczenia statku nie powiodła się i Jedi
przedostał się do atmosfery. Jakie przekazać rozkazy?
– Niech wyślą za nim całą fregatę i eskortę myśliwców! –
Rozkazał Katori, nie czekając na odpowiedź opiekuna świątyni. – Nie możemy
dopuścić aby nam się wymknął!
______________________________________________________________________
Niestety nie dałem rady wcześniej dodać, ale i tak zmieściłem się w terminie. :P
Dedyk dla wszystkich żądnych zemsty;)
Żądnych zemsty? Ja nie chcę zemsty, więc dedyk nie dla mnie :P Bywa ^^ Zabieram się za czytanie i komentowanie tego rozdziału, a później za pisanie nn, tarcie sera i grzanie makaronu :P To był trudny tydzień ;-; Prawie nic nie napisałam. Tyle przegrać :/ Jedna fajna rzecz mnie tylko spotkała. Tak to w ogóle :/ Dobra, koniec biadolenia o mnie :P
OdpowiedzUsuńMoże będziesz zły, ale Aria przypomina mi z charakteru Ahsokę >.> Nie gniewaj się, proszę :P
Ale się wkopała :P Teraz wiem, że to tylko samiutki początek tego, co będzie. ^^
Czekam z niecierpliwością na kolejny, po ten jest ciekawy ^^
Niech Moc będzie z Tobą.
Kiwi ^^
Przepraszam, że tak późno, ale nie zauważyłem posta, jest nowy u mnie post Gungański Atak cz 2 (Skupia się na łowcach głów xD).
OdpowiedzUsuń