czwartek, 26 marca 2015

Rozdział X Pościg



Aria obudziła się na zimnej, niewygodnej podłodze. Była zmarznięta, otoczona przez mrok jaskini. Poczuła piekący ból z piersi i przypomniała sobie, że została zaatakowana błyskawicami. Leżała tak chwilę, bez otwierania oczu, aż odzyskała czucie w całym ciele. Trzymała coś metalowego i zimnego, a jednocześnie przesyconego energią. Gdy uświadomiła sowie co trzyma, przypomniała sobie wszystko co się stało przed utratą przytomności. Otworzyła oczy i ujrzała lekko oświetlony sufit. Spróbowała wstać, ale ciało wydawało się ciężkie i sztywne. Gdy ponowiła próbę poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, która pomogła jej usiąść.

– Nareszcie się ocknęłaś. – Odezwał się właściciel dłoni.

Poznała głos, ale dopiero gdy się odwróciła przypomniała sobie do kogo należy. 

– Tem! Co ty tu robisz? – Odezwała się, ledwo słysząc własne słowa. – Ile już tu lezę.

– Około godziny, nie dałem rady cię donieść do świątyni.

Dziewczyna rozejrzała się dookoła, odzyskując pomału jasność umysłu. Jeden koniec korytarza był zawalony, prawdopodobnie doszło do tego niedawno.

– Ci ludzi z którymi walczyłaś zawalili jaskinię, więc użyłem Mocy aby przyciągnąć twoje ciało w bezpieczne miejsce.

– Dziękuję ci Tem.

Z pomocą Mocy udało jej się wstać i rozciągnąć mięśnie. Pochyłą się od razu lepiej. Dopiero teraz spostrzegła długą rękojeść którą trzymała w lewej ręce. Na myśl o Alastorze łzy popłynęły jej po policzkach, ale szybko stłumiła emocje przywołując słowa kodeksu Jedi „Nie ma emocji – jest spokój”. Opanowanie jednak nie trwało długo, żal nagle przerodził się w gniew i żądzę zemsty, która dała jej nową siłę.

– Musimy szybko wracać do świątyni.


Jak się okazało, dotarcie na miejsce nie było takie proste. Aria zapomniała którędy biegła droga do świątyni i kilka razy poszła w zły zakręt. Na szczęście Tem dobrze pamiętał przebytą trasę i pomógł dziewczynie.

Gdy w końcu dotarli zostawiła adepta pod opieką Dobcko, a sama, bez słowa pobiegła na lądowisko, kierowana chęcią pomszczenia Alastora. W Mocy wyczuwała, że mrocznych Jedi już nie ma na Ilum, więc wbiegła na swój statek, ale doszła do wniosku, że nie może zostawić młodzików bez transportu. Zanim opuściła pokład zabrała ze sobą, swojego droida R4 P9  i prowiant. Na platformie znajdował się jeszcze jeden statek, należący do Mistrza Doole. Był to średniej wielkości frachtowiec, o owalnym kształcie, na kadłubie znajdował się napis, w aurebeshu głoszący „Szczyt Światła”.

Aria spróbowała otworzyć właz, ale okazało się, że w miejscu konsoli znajdował się wydłużony otwór. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, jak otworzyć wejście, aż w końcu, zdesperowana chwyciła za miecz, ale coś ją powstrzymało. Zdziwiona stwierdziła, że nie trzyma swojej broni, a rękojeść Alastora, której ostre zakończenie wydawało, się pasować do otworu. Bez namysłu wsadziła końcówkę miecza w szczelinę, a po chwili rampa statku opadła.

Na pokładzie „Szczytu” było zimno, najwidoczniej dawno z niego nie korzystano. Zanim weszła na mostek rozejrzała się trochę, po pomieszczeniach statku.

– Arfor spróbuj odpalić silniki. – Powiedziała do droida, siadając na miejscu pilota. – I podnieś rampę, bo zapomniała to zrobić gdy weszłam.

Droid posłusznie  podpiął się do komputera, wydając przy tym serię pisków. Po dłuższej chwili silniki się rozgrzały i głośno szumiąc uniosły statek nad ziemię.

Aria chwyciła za stery i zaczęła kierować frachtowiec ku niebu. Świątynia Jedi zniknęła jej z pola widzenia gdy się wzniosła. Zanim opuściła atmosferę zrobiła kilka łagodniejszych manewrów, by zapoznać się z możliwościami maszyny. Gdy znalazła się na orbicie i opuściła studnie grawitacyjną Ilum, przyszedł czas na wprowadzenie współrzędnych celu. Tylko, że dziewczyna nie znała żadnych współrzędnych, ani informacji na temat miejsca , w które Mroczni Jedi mogli by polecieć. Zdesperowana spróbowała namierzyć, statek napastników, ale byli już daleko, więc skaner nic nie namierzył.

Wiedziała, że zemsta nie jest ścieżka Jedi, ale nie mogła pozwolić by mordercy uszło na sucho to co zrobił. Nawet teraz gdy już nie mogła nic zrobić, nie zamierzała ustąpić.

Czując że to jedyna szansa, zanurzyła się głęboko w Mocy i uwolniła wici by czerpać jej jeszcze więcej. Zamykając oczy pozwoliła by Moc przejęła ciało młodej Jedi. Było to błogie uczucie, jednak nie mogło trwać wiecznie.

Lekkie szarpnięcie nagle wyrwało ja z transu. Za iluminatorem migotał rozmyty świat nadprzestrzeni, a R4 zagwizdał pytająco.

Udało mi się! – pomyślała i spojrzała na komputer nawigacyjny.

Współrzędne które zobaczyła były jej obce, udało jej się tylko wywnioskować, że jej cal znajduje się w niezbadanych regionach galaktyki.

– Rozlejże się trochę i spróbuję się przespać w kajucie, zawołaj mnie gdy będziemy wychodzić. – Poleciła droidowi, po czym wyszła.


Zwiedzenie wszystkich pomieszczeń „Szczytu” zajęło jej trochę czasu, bo wbrew pozorom jest ich dużo, a siatka korytarzy tworzy ciasny labirynt. Zanim się położyła poszła do odświeżacza, by się umyć i obejrzeć ciągle piekącą pierś. Na szczęście błyskawice nie spowodowały poważniejszych obrażeń, niż kilka oparzeń, na które założyła przestarzałe, ale działające plastry z bactą.

Później położyła się na koi w kajucie kapitana, ale sen długo nie nadchodził. Ciągle zadręczała się myślami, na temat śmierci Alastora. W końcu zmęczenie zwyciężyło, dając jej niecałą godzinę nerwowego snu. Gdy się obudziła, nie miała już ochoty leżeć, więc z nudów zaczęła przeglądać rzeczy ze schowków, ale nie poświęcała temu zajęciu zbyt wiele uwagi.

Po minięciu ponad czterech godzin, R4 zawołał ją, tak jak mu kazała. Zanim opuścili nadprzestrzeń rozsiadła się, w fotelu pilota i sprawdziła systemy statku. Gdy rozmyte gwiazdy wróciły na swoje miejsca, ukazała się przed nimi planeta, wokół której stacjonowało wiele wielkich okrętów, o kształcie klina. Nagle z głośników wydobył się damski głos, o specyficznym akcencie.

– Niezidentyfikowany frachtowcu, naruszyłeś przestrzeń Laginatu. Podaj dane swoje i załogi, oraz cel podróży, wysyłamy po was eskortę myśliwców, która odprowadzi was na jeden z krążowników, w celu zameldowania. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów, pod groźbą zestrzelenia.

– Nazywam się Aria Saii, jestem Rycerzem Jedi. Mam tu ważną misję zleconą przez Zakon Jedi. Proszę o przepuszczenie i wysłanie rejestru ostatnich przylotów.

Nikt jej nie odpowiedział, za to za iluminatorem pojawiło się kilka, zbliżających się, podłużnych obiektów. Aria zaniepokojona, zaczęła rejestrować otoczenie przez Moc. W ostatniej chwili wykonała unik przed salwą z nadlatujących myśliwców, które przeleciały niebezpiecznie blisko.

– Arfor sprawdź czy mamy jakieś uzbrojenie i włącz osłony! – Krzyknęła do droida, mimo ze stał tylko metr od niej.

Musiała się spieszyć. Pościg składający się z sześciu myśliwców, nieznanego typu, zawróciły i przymierzały się do następnego ataku. Nie docenili jednak Arii, która z pomocą Mocy była pilotem nie do pokonania. Tylko kilku napastnikom udało się oddać celny strzał, te jednak zostały pochłonięte przez tarcze nie wyrządzając „Szczytowi” żadnej szkody.

Niespodziewanie R4 wydał serię pisków, informując o czterech działach umieszczonych na frachtowcu. Dziewczyna była zaskoczona obecnością uzbrojenia „Szczytu”, ale nie iała czasu o tym myśleć.

– Spróbuj ich zestrzelić Arfor! – Krzyknęła ponownie, na co odpowiedział jej potwierdzającym gwizdem.

Aria wiedziała, że droid nie da rady zestrzelić, prawdopodobnie wyszkolonych pilotów, więc wysłała w ich stronę wici mentalne, w celu dezorientowania. Usłyszała gdzieś z tyłu wystrzały, laserowych dział, ale nie sprawdziła czy udało się zestrzelić przeciwników, bo nadchodziło nowe zagrożenie. Jeden z mniejszych krążowników, opuścił pozycję i skierował się w stronę „Szczytu”, szykując się do oddania strzału. Młoda Jedi wiedziała, że ucieczka jest daremna, więc ruszyła bezpośrednio na okręt i przeleciała tuż pod nim, zbyt blisko by mogli ją namierzyć. Zanim załoga zareagowała na jej nagły manewr, Aria zdążyła ich wyminąć i polecieć w stronę planety. Piloci myśliwców jednak nie zaprzestali pościgu, zwłaszcza, że dołączyło do nich kilka następnych.


Po wejściu do Cytadeli, Meric tak jak mu kazano, poszedł porozmawiać z Mistrzem Katorim, który dopytywał się tylko o wynik potyczki i o przestrzeganie kodeksu. Gdy skończyli dołączył do pozostałych, by w komnatach mieszkalnych, w górnej części stożka, odpocząć i się pożywić. Później wspólnie wspięli się, na szczyt centralnej wieży, gdzie, złożyli raport z wydarzeń na Ilum. Mistrzyni Voda bardzo późno do nich dołączyła, bo cały czas opiekowali się nią medycy.

Sala narad, w której się znajdowali była okrągłym, wysoko sklepionym pomieszczeniem. Znajdowało się tam jedno, wielkie okno na całą wysokość ścian, zwrócone w stronę wschodniej części Miasta. Pod ścianami i na centralnym podwyższeniu rozłożono wiele komputerów, które zostały specjalnie dopasowane, aby wgrywały się w piękne zdobienia Sali. Pradawni Sithowie setki lat wcześniej, złożyli w niej jeden z jedenastu holokronów Cytadeli. Po powstaniu Laginatu cztery artefakty, znajdujące się w wieży zostały przeniesione do największej sali, gdzie znaleziono siedem pozostałych, a gdy stolicą stał się Lagin Prime, wszystkie holokrony wywieziono do Biblioteki.

Wszyscy uczestnicy byli zajęci, swoimi codziennymi zadaniami, które trzeba było wykonać, niezależnie od miejsca pobytu. Nie byli tam sami, dookoła krążyło wielu Mrocznych Jedi, a wszystkim dyrygowali Mistrzowie Katori i Gawold. Nagle ciszę przerwał jeden ze Sług.

– Mój Panie. – Zwrócił się do Gawolda. – Dowódca jednego z okrętów zgłosił pojawienie się ,nieznanego frachtowca, którego pilot przedstawił się jako Rycerz Jedi. Niestety próba zniszczenia statku nie powiodła się i Jedi przedostał się do atmosfery. Jakie przekazać rozkazy?

– Niech wyślą za nim całą fregatę i eskortę myśliwców! – Rozkazał Katori, nie czekając na odpowiedź opiekuna świątyni. – Nie możemy dopuścić aby nam się wymknął!

______________________________________________________________________

Niestety nie dałem rady wcześniej dodać, ale i tak zmieściłem się w terminie. :P

Dedyk dla wszystkich żądnych zemsty;)

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział IX Ucieczka z Ilum



Lubiła korzystać z błyskawic, czuło się wtedy przepływającą przez ciało Ciemną Stronę, zwłaszcza teraz gdy czuła piekielny ból. Popełniła błąd oceniając swojego przeciwnika i poniosła jego bolesne konsekwencje, jakimi była utrata prawej ręki. Nie mogła odpuścić takiego czynu, więc szybko się zemściła porażając dziewczynę błyskawicami Mocy, które przyniosły jej chwilowe ukojenie. Ale ból powrócił.

Bella skrzywiła się i złapała za przypalony kikut. Miecz świetlny na szczęście przypalił ranę powstrzymując krwotok. Meric podszedł do niej, pomógł jej wstać i oddał jej miecze. Przypięła rękojeści do pasa i zaczerpnęła siły z bólu, by móc ustać.

– Musisz się szybko dostać na „Przeznaczonego” – Odezwał się, ale słowa do niej nie docierały.

– Trzeba pogrzebać te ścierwa! – Powiedziała stanowczo, ale zauważyła że głos jej drży. – Pomórz mi, a potem wezwij pozostałych, nie możemy ty już dłużej zostać.

Nie powstrzymywał jej, zdał sobie sprawę, że hierarchia Laginatu, znowu zaczęła go dotyczyć.

Odeszli do jednego z tuneli i podnieśli ręce. Meric chwycił sufit nad nimi, by nie zapadł się, a Voda uderzyła w sklepienie groty i pociągnęła. Z góry posypały się lodowe i kamienne głazy i mnóstwo pyłu. Żaden odłamek ich nie dosięgną, bo w porę postawili przed sobą nieprzenikalną tarczę Mocy. Gdy pył opał ukazało się rumowisko, zajmujące całą grotę. Voda uważała, że lepszym sposobem pozbycia się dowodów, było zabranie ciał do Laginatu, ale pojęto decyzję, by zakazać Jedi wstępu za granice państwa, nawet po śmierci. Powstała później zasada, wymagająca, aby każdy Jedi, jaki zostanie spotkany podczas wyprawy, ma zostać zabity i pogrzebany.

Spojrzała na Merica, który skinął głową i przymknął oczy. Wyczuła w myślach jego wezwanie jakie Mroczny Jedi wysłał do pozostałych i skierowała się w głąb tunelu. 


Zanim wszyscy zebrali się przy „Przeznaczonym” minęło pół godziny, ale byli gotowi do odlotu. Meric i Voda nie czekając na pozostałych weszli na pokład. Mistrzyni poszła do droida medycznego by opatrzył i oczyścił jej ranę. Korsin wszedł na mostek i pochylił się nad pilotem, który został na statku.

– Jesteś gotowy do startu? – Zapytał.

– Oczywiście, Sir. Silniki rozgrzane, możemy odlecieć w każdej chwili. – Odpowiedział Sługa.

– Doskonale.

Drzwi za nimi rozsunęły się rozsunęły i do środka wpadł Kel Dor Immortal Stultus.

– Co się dzieje Korsin? – Odezwał się nerwowo, a jego głos był lekko zniekształcony przez maskę Kel Dora, pozwalającą mu oddychać. – I gdzie jest Voda?

– Czy wszyscy są na pokładzie? – Spytał Meric, nie zwracając uwagi na pytania Immortala.

– Tak. Powiesz mi o co tutaj chodzi?

– Leś Sługo! Pora opuścić tę dziurę.

– Oczywiście, Sir. – Powiedział pilot i chwyciła stery.

Immortal chwycił Merica za ramie i odwrócił w swoją stronę. Podłoże statku zadrżało, gdy wystartowali.

– Odpowiesz mi w końcu? - Nie ustępował Kel Dor.

– Spotkaliśmy Jedi. – Odpowiedział Meric, strącając dłoń Mistrza z ramienia. – Podczas walki mistrzyni Voda straciła rękę, droid medyczny się nią zajmuje.

– A co z Jedi?

– Nie żyją. Tak jak nakazuje kodeks zostali pogrzebani. Powiadomi o tym Zakon, czy ja mam to zrobić?

– Zajmę się tym. Ile zajmie powrót na Xamarcii?

– Co najmniej cztery i pół standardowej godziny. – Odpowiedział mu pilot.

– Doskonale. – Powiedział Immortal i wyszedł.

Meric został na mostku jeszcze chwilę i w milczeniu wpatrywał się w hipnotyczny świat nadprzestrzeni, a później poszedł do swojej kajuty by coś zjeść.


Jak miała w nawyku, zawsze przed opuszczeniem nadprzestrzeni przychodziła na mostek by zobaczyć jak gwiazdy wracają do naturalnej formy. Mimo że zostały jej podane środki przeciwbólowe, ciągle odczuwała silny ból z opatrzonego kikuta. Gorsze od cierpienia jednak było upokorzenie. Na statku nie mieli wystarczającej aparatury, do założenia protezy, więc jej rany zostały tylko oczyszczone i zabandażowane, przez co wyglądała jak kaleka. Pomimo zaleceń droida medycznego, nie tknęła jedzenia, bo sama myśl o swoich obrażeniach, przyprawiała ją o mdłości.

– Sir, wchodzimy do układu Xamarcii. – Zameldował pilot.

Voda nie odpowiedziała, tylko obserwowała jak wszechświat wraca do normy. Ten widok na chwilę ją uspokoił i odsunął nieprzyjemne myśli. Ukazała jej się turkusowa planeta Xamarcii, z której pochodziła, i księżyc Komari.. Mimo swojej wysokiej pozycji układ był mały, tylko planety Xami I, Xamarcii i Xami II; nadawały się do zamieszkania.

Na orbicie drugiej stolicy Laginatu, stacjonowało wiele okrętów. Ze względu na swoje polityczne znaczenie planeta posiada liczne systemy obronne. W skład blokady Xamarcii wchodziły trzy ciężkie okręty Nuvelarme, oraz osiem fregat typu Legerarme. Są to nowe modele okrętów, których produkcja rozpoczęła się jakiś czas po Masakrze nad Accle. W tamtym okresie Nuvelarme zastąpiły krążowniki klasy Succesor I, które stanowiły główną flotę Laginatu od czasów Arcylorda Vrudiniego. Kilkadziesiąt lat po wybuchu wojny Laginat zaczął stawiać na, mniejsze i bardziej sterowne fregaty, co doprowadziło flotę do obecnego stanu.  

Lecąc „Przeznaczonym” nie musieli się przejmować uwagą kontroli lotów, bo statek miał prawo przemierzać cały Laginat, nie będąc niepokojonym przez władze, więc bez przeszkód dotarli do miasta stołecznego. Powierzchnia planety była poorana górami, w prawie wszystkich miejscach. Znajdowało się niewiele terenów nizinnych, a morza były zazwyczaj głębokie, ale niewielkie.

Zanim do sektora zawitali Sithowie, Ksamarianie pochodzący z Xamarcii  wybudowali na wyspie Und’mir, wielkie miasto Und’harm, gdzie rozwijała się ich kultura. Po wielu latach przekroczyli może i zaczęli kolonizować tereny północy. Zostali podzieleni na cztery grupy, dwie z nich szybko wybudowały nowe miasta na, jednak pozostałe stanęły do walki o tereny. Na lekko nachylonych zboczach sąsiadujących gór wybudowali osady i zaczęli prowadzić wojnę. Konflikt trwał wiele lat, aż w końcu został zakończony, połączeniem osada w wielką metropolię nazwaną Mistem pod Sczytami, która po przybyciu Sithów stała się stolicą planety.

Przez setki lat miasto znacznie się rozwinęło, powstało wiele platform, budynki przerodziły się w wieżowce. Dookoła krążyło wiele statków, a ulice były zatłoczone przez osobników wielu ras.

Celem Mrocznych Jedi była jednak wielka budowla na zboczu trzeciej góry, oddzielonej od miasta głęboką doliną. Była to Cytadela Sithów, największa świątynia w sektorze Xamarcii,  wybudowana przez pradawnych Ksamariańskich architektów. Wyglądała jak niski stożek, leżący na skalnym występie, zakończony ogromną więżą, nad wejściem świątyni znajdowała się baszta, lekko pochylona w stronę miasta.

„Przeznaczony” wylądował na jednym z lądowisk Cytadeli, na którym czekał już dwóch Mrocznych Jedi. Gdy wyszli podszedł do nich mężczyzna koło czterdziestki. Ciemne włosy przyprószone były lekką siwizną, ale wyglądał na człowieka silnego. Chłopiec stojący za nim miał dopiero osiemnaście lat, duże podobieństwo obu ludzi świadczyło o prawdopodobnym pokrewieństwie.

– Wita Mistrzyni Vodo na Xamarcii, nazywam się Neo Gawold, jestem opiekunem Cytadeli, a to mój syn i uczeń Gregor Gawold. -  Przywitał ich starszy mężczyzna i zwrócił się do Mrocznych Sług. – Zabierzcie ładunek do magazynu, wkrótce się nim zajmiemy. Jak poszły poszukiwania?

– Udało się nam znaleźć dokładnie 274 kryształy. – Odpowiedziała Voda.  – Zapewne znaleźlibyśmy więcej, gdyby nie pewne nieprzyjemne okoliczności.

– Słyszałem o tym i chętnie poznam szczegóły, jednak teraz radzę pójść do medyków, Gregor cię zaprowadzi. Pozostali mogą odpocząć, za kilka godzin poproszę was o złożenie raportu, a jutro zostaniecie odesłani na Lagin Prime. Mieczu Korsin ty masz się natychmiast zgłosić, w sali narad, Mistrz Katori ma do ciebie kilka pytań.

– Oczywiście Mistrzu. – Odpowiedział Meric, gdy Voda poszła za chłopcem.

_________________________________________________________________

Dedyk dla Cade'a, który zawsze czyta nowe rozdziały.

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział VIII Spotkanie



Szok na chwilę go poraził. Jak mógł jej nie zauważyć? Zastanawiał się. Za bardzo skupił się na rozmowie z Vodą .Więcej nie popełni tego błędu. Ponownie rozesłał wici Mocy w poszukiwaniu umysłów, lecz dziewczyny nie potrafił odnaleźć. Mimo że stała kilka metrów dalej, mimo że ją widział, nie czuł kompletnie nic. Wydawało mu się to niemożliwe. Żadem umysł nie powinien być przed nim ukryty. Na chwilę odrzucił te przemyślenia bo w pobliżu wyczuł kogoś niezwykle silnego.

Voda również na chwilę zaskoczona, opamiętała się i chwyciła za miecz. Zanim jednak udało jej się go włączyć, Meric złapał ja za nadgarstek.

– Mistrzyni! – Odezwał się szeptem. – Pozwól mi się z nią zmierzyć.

Zależało mu na starciu z Jedi, mogło by to zapewnić mu szybki awans na Mistrza, gdy tylko by skończył trzydzieści lat. Jednak Voda miała podobne ambicje i nie zamierzała ustępować.

– Chyba nie liczysz, że oddam ci zaszczyt zabicia Jedi! – Odpowiedziała gniewnie i wyrwała rękę z jego uścisku.

– Nie, ale może skusisz się na kogoś potężniejszego. Wyczuwam, że tu się zbliża. Dziewczynę zostaw mi!

– Hej! Ogłuchliście? – Zawołała młoda Jedi, niecierpliwiąc się.

– Zgoda. – Odparła Voda i szybko dodała. – Ale jeśli mnie oszukasz, to już nigdy nie opuścisz tych tuneli!

Nic jej nie odpowiedział. Spojrzał na dziewczynę. Wyglądała niepozornie, chwyt na mieczu był niepewny, a postawa niedokładna. Prawdopodobnie wymienił poważnego przeciwnika, na łatwą ofiarę, ale i tak zależało mu na tej walce. Nietypowe zdolności Młodej Jedi go zaintrygowały, a zarazem upokorzyły. Musiał zabić dziewczynę, by pozbyć się zagrożenia dla jego reputacji.

Podchodząc do niej zdjął rękawiczki i chwycił laskę oburącz. Znajomy dotyk zimnego metalu go orzeźwił. Kiedy znalazł się kilka kroków przed Jedi, obudził do życia szkarłatne ostrze. Uśmiechnął się pod szalem, gdy wyczuł nagłe przerażenie dziewczyny, na widok broni i skoczył.


Przerażenie było paraliżujące. Gdy klinga miecza wysunęła się, Arii przyszli jej na myśl Sithowie, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo mężczyzna rzucił się na nią. Nie był przygotowana, by sparować cios więc wykonała tylko unik i niezdarnie machnęła mieczem w stronę napastnika. Nie spodziewał się takiego posunięcia, ale cudem udało mu się zatrzymać jej kontratak.

Gdy ich ostrza zetknęły się, wśród strzelających iskier, poczuła jak wstępuje w nią nowa siła. Mimo że nie przeszła pełnego szkolenia w sztuce Soresu, podczas walki czuła pewnie. Mogła korzystać z Mocy, niemal cały czas, choć nie wiedziała czemu tak się dzieje. Jednak nie dawało jej to znacznej przewagi. Mężczyzna posiadał obcy jej rodzaj miecza, co dawało mu możliwość zadawania niezwykle silnych ciosów. Zauważyła, że korzystanie z tak długiej rękojeści jest nieporęczne i ogranicza ruchy, mimo to napastnik sprawnie się nim posługiwał. Musiał długie lata ćwiczyć, by wykorzystać technikę Makashi, przy niestandardowej broni.

Wyczuła jeszcze inne zagrożenie. Była cały czas atakowana sztuczkami mentalnymi, które prawdopodobnie miały przyćmić jej umysł. Na całe szczęście nie udawało mu się osiągnąć więcej, niż doprowadzić do lekkiego dyskomfortu.

Cały czas pozostawała w defensywie. Wiedziała że nie da rady ponownie zaatakować. Czekała, czerpiąc siłę z Mocy, aż przeciwnik się zmęczy, ale raczej zamarzną niż do tego dojdzie. Obawiała się też odsieczy, ze strony towarzyszki mężczyzny, jednak ta tylko obserwowała i chyba nie zamierzała dołączyć do walki.


Opór dziewczyny denerwował Merica. Na początku udało jej się go zaskoczyć, ale to się więcej nie powtórzy. Obiecał sobie. Ich ostrza co chwile się zderzały, oświetlając grotę. Kilka razy udał nieuwagę i odsłaniał jakąś część ciała, ale dziewczyna nie dała się oszukać. Spróbował więc zaatakować jej umysł. Ku jego satysfakcji, zajęta walką, w niewielkim stopniu osłabła osłona jej myśli. To jednak nie wystarczało by ją zdekoncentrować.

Minuty mijały, a pojedynek trwał. Meric uderzył agresywniej, wykorzystując możliwości laski. Młoda Jedi cofnęła się tylko o kilka kroków, ale nie straciła równowagi.

Nagle z jednego z tuneli, prowadzących do groty, wybiegł wysoki Jedi z żółtym mieczem. Meric poznał po wydłużonej głowie że jest to Muun, chociaż nigdy ich nie widział, bo nie występowali w Laginacie. Mistrz Jedi pewnie by już go zaatakował, co pewnie by się dla Merica źle skończyło, gdyby nie Voda, która przeskoczyła jaskinię i wylądowała przed Muunem. Czerwona i żółta klinga starły się.

Meric znów zaatakował młodą Jedi, która tak jak on skupiła się na przybyciu mistrza Jedi. Z trudem sparowała cios, wymierzony w ramię i wróciła do upartego bronienia się.


Mroczna Jedi skoczyła na Alastora bardzo szybko, ale on był przygotowany. Z łatwością zatrzymał uderzenie na własnej klindze. Nacierała na niego, sprawnie posługując się techniką Makashi. Ale i on dobrze znał tą technikę. Oboje trzymali miecze w jednej ręce i z gracją prowadzili pojedynek. Mieli podobne szanse, więc Alastor spróbował wykorzystać przewagę wzrostu. Kobieta jednak też miał swoje asy w rękawie. Była szybsza, co wykorzystywała atakując z dołu, gdy tylko zauważyła lukę w obronie. Alastor musiał zrezygnować ze strategii, ale wiedział, że mroczna Jedi też musi mieć jakieś słabości. Aż w końcu go znalazł.

Wyraźnie przeszkadzało jej nierówne podłoże jaskini. Alastor szybko natarł na nią zmuszając do cofnięcia się. Gdy zrobiła krok do tyłu, trafiła prosto w wypatrzone przez niego wgłębienie. Kobieta straciła równowagę, ale udało jej się ustać. Muun bez wahania zaatakował z góry i nie zauważył szybkiego ruchu jej lewej dłoni, w której nagle zmaterializował się drugi miecz. Jego klinga zatrzymała się na szkarłatnym ostrzu i została odepchnięta na bok.

Łatwo dał się oszukać. Cały czas udawała niepewne kroki i utratę równowagi, by go zaskoczyć. Teraz jednak było już za późno, na naprawianie błędów. Jego ciało przeszył, niezwykle silny bul, gdy szkarłatne ostrza zagłębiły siew ciele, tworząc dwie bardzo  głębokie rany w klatce piersiowej.

Czuł jak  uchodzi z niego życie Czuł że się przewraca. Lecz przed uderzeniem nie czuł już nic.


Aria pierwszy raz spotkała się z przypadkiem, gdy czyjaś obecność w Mocy odchodzi w taki sposób. Było to niezwykle bolesne doświadczenie. Emocje jakie to spowodowało wymknęły się spod jej kontroli, co uwolniło jej wici mentalne.

Bała się tej chwili, od kiedy nauczyła się samokontroli, ale ku jej zdziwieniu było to bardzo przyjemne doznanie. Doskonale wiedziała, że kusi ją Ciemna Strona, ale pozwoliła się przez nią nieć, by czerpać z niej siłę.

Wici dotknęły boleśnie umysły mężczyzny, z którym walczyła, powodując natychmiastowe usunięcie jego ochrony Mocą. Wystawiła rękę przed siebie, a Mroczny Jedi bezwładnie poleciał do tyłu, w ostatniej chwili amortyzując zderzenie ze ścianą.

Odwróciła się w stronę zabójczyni Mistrza Doole. Ciało Muuna leżało w nieładzie, na plecach, z przypalonych ran unosił się dym.

Mroczna Jedi uśmiechnęła się i pobiegła w stronę Arii. Młodej Jedi udało się sparować podwójny cios, ale zdawała sobie sprawę, że nawet czerpiąc z Ciemnej Strony nie da rady pokonać kobiety. Była dużo silniejsza i sprytniejsza od mężczyzny, nawet dotknięcie wici mentalnej nie dało oczekiwanego skutku.

Musiała zacząć działać zanim mężczyzna wróci do walki, więc podjęła szybką decyzję. Korzystając z Mocy przyciągnęła do siebie rękojeść miecza Alastora i uruchomiła go.

Kobieta nie byłą przygotowana na atak z drugiej strony, ale zdołała wykonać unik, lecz żółte ostrze natrafiło na inny cel. Prawa ręka mrocznej Jedi ścięta ponad łokciem, spadła na lodowe podłoże. Okaleczona kobieta krzyknęła z bólu, cofnęła się szybko i upadła, na plecy. Jej lewa ręka wypuściła drugi miecz i została wystawiona w obronnym geście. Aria już miała zakończyć życie morderczyni, gdy z jej palców wytrysnęły błękitne błyskawice i ugodziły Młodą Jedi w pierś. Pioruny nie miały takiej siły by zabić, ale wystarczyły do odrzucenia i pozbawienia młodej Jedi przytomności. 
_________________________________________________________________________

Zapewne wyczekiwany rozdział :d mam nadzieję że się spodobało.
Dedyk dla bojowej Kiwi i Idki :P

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział VII Zaginiony adept



 Dzień trzeci
 
Doskonale wiedziała, że coś musiało się nie udać. Gdy obudziło ja pukanie, była pewna, że jej najgłębsze obawy się spełniły.

– Ario! Ario! Otwórz proszę! – Krzyczała Venutra, waląc w drzwi.

Saii wybiegając prawie potrąciła przerażoną Mirialkę.

– Mów! Co się stało.
Czuła jak wali jej serce, nie chciała słyszeć złych wieści, ale nie mogła teraz wrócić do łóżka i tak by nie zasnęła.

– Tem… On… On wszedł do jaskiń, szukać latającej kuli światła! – Odpowiedziała szybko dziewczynka, prawie płacząc. – Próbowałam go powstrzymać, ale on nie słuchał!

Kolana pod Arią się ugięły. Przecież mogłam temu zapowiedz! Obwiniała się. Na pewno gdybym z nim porozmawiała, to by tego nie zrobił!

– Ario! – Krzyknęła Venutra, widząc pobladłą opiekunkę.

– O czym ty mówisz? Jaka kula?

– W jaskiniach… Tem ją znalazł, gdy szukał kryształu.

Nie ma na to czasu. Upomniała się, gdy już miała zacząć dociekać i pobiegła szybko do Alastora.

Łatwo obudziła Muuna, który gdy tylko poznał sytuację wezwał Dobcko, by przypilnował młodzików, a Arii kazał się przygotować, do wejścia w głąb jaskiń.


Meric ponownie musiał zejść pod powierzchnię lodowej planety. Voda dała im tylko cztery godziny odpoczynku, na pokładzie „Przeznaczonego”, by się ogrzać i najeść. Mistrzyni nie liczyła się ze zdaniem współ przywódcy wyprawy, gdy próbował ją przekonać do wydłużenia czasu pobytu na statku.

Gdy tylko zapadł zmrok Mroczni Jedi, po raz trzeci, od przybycia, weszli do jaskiń. W umówionym miejscu rozdzieli się, by pójść w dwa różne miejsca.

Głównym zadaniem Merica było ukrycie ich obecności, by nie zostali wykryci, co ni było łatwe. Korsin wiedział, że najlepszy sposób by się ukryć, było wykorzystanie Magii Sithów, dzięki której można być całkowicie niewykrywalnym, nawet dla maszyn. Jednym z najbardziej znanych mistrzów takich iluzji Mocy, był Darth Retour, żyjący w czasach panowania Sithów, na terenie Laginatu. O Mrocznym Lordzie krążyły tylko pogłoski, jakoby miał mieć twierdzę na Xamarcii, jednak ani budowla, ani ciało Sitha, nie zostały odnalezione, co oznaczało, że zostały ukryte za pomocą zaklęć, lub nie istnieją.

Meric niestety nie znał tego typu technik, bo nie było mu dane poznać Magii Sithów, więc musiał sam coś wymyślić. Na szczęście jego zdolności umysłowe pozwalały dawały mu wiele możliwości. Podczas nauki postał specjalną technikę, dzięki której mógł dosłownie otoczyć się złudzeniami. Każdy kto znalazł się w jego zasięgu nie był w stanie go dostrzec, ani usłyszeć, a nawet odczuwał brak zainteresowania. Istniało co prawda ryzyko niepowodzenia, ale w przypadku Merica było to mało prawdopodobne.

Mistrzyni Voda ponownie odciągnęła go, do osobnej groty, by porozmawiać. Robiła to dosyć często, co denerwowało Korsina, bo odwracała uwagę od pilnowania Sług. Mistrzyni chciała go wcielić w swoje plany, których na razie nie wyjawiła, a on wolał nie wnikać w jej myśli. Prawdopodobnie chciała wykorzystać zainteresowanie Wielkiej Rady Korsinem, aby wkraść się w jej łaski, a może nawet do niej dołączyć. Niezależnie od zamierzeń Vody Meric, nie zamierzał ulegać, ale na razie musiał mistrzyni pozwolić działać.

– Zastanawiało cię kiedyś, jak będzie wyglądać przyszłość? – zapytała.

– Nieraz.

– A myślałeś czasem o wizjach Mocy?

Pytania Vody zaskoczyły Merica. Nigdy wcześniej nie rozmawiali o jego przemyśleniach na temat Mocy, więc szybko domyślił się o co chodzi.

– Czyżby zainteresowała cię historia rzekomego jasnowidza, z Zakonu? – Zapytał, w odpowiedzi.

Jakiś czas wcześniej rozeszła się plotka, jakoby jeden z uczniów posiadał zdolności jasnowidzenia i przewidział dzięki Mocy upadek Laginatu. Liczne pogłoski dotarły nawet do Rady Wielkich Mistrzów, którzy podjęli decyzję, o pojmaniu i zabiciu proroka, za zdradę i osłabianie marali. Do egzekucji jednak nie doszło, bo nie udało się ustalić tożsamości o jasnowidzu. Wielu uważało że uczeń opuścił Laginat, by uniknąć śmierci, podczas jego zniszczenia, ale Meric nigdy nie uwierzył w jego istnienie, a co dopiero we wróżby.

– Mistrzyni nie powinna zawracać sobie głowy tymi kłamstwami. To tylko wyjątkowo  udana propaganda Sojuszu. – Powiedział, poznając po wyrazie twarzy Vody, że zgadł.

– Nie masz na to dowodów. – Nie ustępowała.

– A Mistrzyni nie ma dowodów, na jego istnienie!

– To prawda, ale gdyby te pogłoski, okazały się prawdą, myślże dobrze by było go wykorzystać. Jeśli jest w stanie przewidzieć upadek Laginatu, to może zna też naszą przyszłość. Oczywiście trzeba będzie zachować ostrożność, w czym będziesz mi potrzebny.

– Ale najpierw trzeba go znaleźć… O ile istnieje.
  

Wchodząc do jaskiń Aria znowu przypomniała sobie swoją ostatnią wizytę, na Ilum, ale tym razem nie myślała o tym, skupiona na odnalezieniu młodzika. Bardzo bała się o chłopca, samotnie przemierzającego kilometry jaskiń. I jak my go tam znajdziemy? Zastanawiała się.

Mistrz Doole, który wraz z nią zszedł pod powierzchnię planety, skręcił przy pierwszym rozwidleniu, by przeszukać inną część jaskiń. Muun znał tunele prawie na pamięć, więc poszukiwania powinny mu pójść lepiej. Aria trochę żałowała, że Dobcko nie poszedł za miast niej, bo pewnie byłby z niego większy pożytek. Niestety nie mieli czasy by wyjaśniać Talzowi sytuację, a dużo łatwiej było kazać mu zostać i przypilnować młodzików.

Czas mijał, a ona ciągle biegła. Przez stres zapomniała o pręcie jarzeniowym, więc przemierzała tunele tylko w słabym świetle kryształów. W końcu poczuła zmęczenie, więc się zatrzymała, by odetchnąć. Nagle z sąsiedniej groty usłyszała czyjś niewyraźny głos. Tem! Pomyślała i już miała wbiec do środka, gdy przypomniały jej się słowa Venutry, na temat kuli światła. Uspokoiła się i ostrożnie wyjrzała za zakręt.

W przeciwnej części groty nie zobaczyła młodzika, a dwie zakapturzone postacie, stojace do niej tyłem. Aria domyśliła się, że są to złodzieje, próbujący zdobyć i sprzedać kryształy adegańskie, o których wiele słyszała. Bez wahania wyszła z ukrycia, uruchomiła zieloną klingę swojego miecza i zawołała.

– W imieniu Zakonu Jedi, żądam abyście opuścili teren świątyni!

_________________________________________________________________________

Przepraszam że tak późno dodaje ale tydzień temu nie miałem dostępu do komputera. Zgaduję że chcielibyście już następny rozdział ,a ja chętnie bym wam go dał już teraz ,ale jednak się powstrzymam.

Z okazji zbliżającego się 8 marca dedyk dla wszystkich kobiet.