Gdy „Szczyt” wszedł w atmosferę, do goniących go myśliwców
dołączył okręt wojenny, który wcześniej ominął. Aria leciała nisko nad górami
nieznanej planety, próbując pozbyć się pościgu, jednak przeciwnicy nie
ustępowali. Na szczęście krążownik znajdował się zbyt daleko aby ją zestrzelić,
więc chwilowo nie musiała się nim przejmować.
Nagle z pobliskiej doliny wyfrunęła chmara dziwacznych
maszyn, które otworzyły ogień, do niczego nie spodziewających się pilotów, zmieniając
ich w chmurę odłamków. R4 gwizdnął pytająco, gdy nowe statki ich otoczyły.
– Nie wyczuwam z ich strony złych intencji. – odpowiedziała.
– Wyłącz działa, ale osłony zostaw w gotowości.
Spróbował zidentyfikować modele myśliwców i wahadłowców, ale
podobnie jak każdy inny sprzęt na tej planecie, były jej całkiem obce.
Gdy odezwał się komunikator, odebrała połączenie, ale tym
razem przygotowała sobie odpowiednią kwestię.
– Witamy na Xamarcii przyjacielu! Widzę ze masz problemy z
władzą, może da się jakoś pomóc? – Odezwał się męski głos o dziwnym akcencie.
Obcy osobnik trochę zaskoczył Arię, spodziewała się raczej
podobnej sytuacji jak na orbicie, ale w tej sytuacji skuteczność jej oszustwa
wzrośnie.
– To skandal! – Krzyknęła, wczuwając się w swoją rolę. –
wracałam właśnie w zewnętrznych rubieży, a tu się okazuje, że osoba pod moim
nazwiskiem jest poszukiwana! Nie rozumiem skąd im…
– Coś mi się zdaje, że masz mnie za durnia, panienko. – Przerwał
jej niespodziewanie. – Nikt by nie wysłał za zwykłym zbiegiem całej fregaty.
Więc nie opowiadaj mi żadnych historyjek, tylko mów prawdę.
Aria zaczęła szybko się zastanawiać, nad następnymi słowami.
Nie wiedziała z kim ma do czynienia, ale podejrzewała, że to jakiś lokalny
gang, więc musiała bardzo uważać na to co mówi.
– Przyleciałam tu za dwójką ludzi, odpowiedzialnych za
śmierć mojego przyjaciela. – Odpowiedziała w końcu. – Podczas meldowania
zostałam bez ostrzeżenia zaatakowania przez flotę.
– Bez ostrzeżenia? To coś ty narozrabiała? Próbowałaś zabić
Mrocznego Jedi?
– Dokładnie.
Jej rozmówca zamilkł. Już się spodziewała kolejnego ataku,
ale ten nie nastał. Skarciła się w myślach za swoją nieostrożność. Gang mógł
współpracować z Mrocznymi Jedi, a ona właśnie wyznała że jest ich wrogiem.
– Leć za nami, tylko nie wykonuj żadnych gwałtownych
manewrów! – Odezwał się po chwili mężczyzna. – Zapomniałem spytać, jak masz na
imię.
– Aria Saii.
∞
– Nie podoba mi się że podejmujesz za mnie decyzje! Przypominam
Ci Katori, że pod nieobecność Wielkiego Mistrza i mojego brata, to ja
odpowiadam za bezpieczeństwo Xamarcii. – Powiedział nerwowo Gawold, do falleena,
prawie krzycząc.
– Nie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Według kodeksu członek
RPS, o stopniu Mistrza, ma prawo objąć dowództwo we flocie, lub armii, w
przypadku zagrożenia granic Laginatu, jeśli ktoś wyższy rangą tego nie zrobił.
– Odparł Katori patrząc na człowieka z góry.
– Tylko we flocie i armii! Nad załogą cytadeli nie masz
władzy! Nie zapomnij o tym!
Katori zignorował jego ostatnie słowa i rozsiadł Siena
fotelu na środku sali, obserwując holograficzny obraz, zawieszony tuż przednim,
przedstawiający przebieg pościgu.
Meric i Voda obserwowali ta scenę, ze swoich miejsc, pod
ścianą w milczeniu. Gdy Korsin spytał ją o zdanie na ten temat, powiedziała
tylko, że ma obserwować dokładnie przebieg wydarzeń. Siedzący obok Vacuis Adaug, wydawał się nei
być zainteresowany, tym co dzieje się w pomieszczeniu, ale Meric dobrze
wiedział, że Mroczny Miecz dokładnie wsłuchuje się w każde słowo padające w
otoczeniu.
Z Vacuisem znał już dobre
czternaście lat. Pierwszy raz spotkał go podczas jednego z treningów i już
wtedy wyczuł u niego silną chęć dominacji. Jednak przez swoją niepozorność i
skrytość niewielu wiedziało o jego licznych talentach, podczas gdy Meric
cieszył się zainteresowaniem wielu mistrzów. Wywołało to zazdrość u młodego
Adauga zazdrość tak silną, że zaczął pomału ujawniać swoje zdolności przywódcze,
ale do dziś został osoba samotna i cichą.
Vacius wyraźnie podzielał podejżenia Merica, co do Katoriego, ale nie był
godny zaufania. Mimo że udaje pokore, Mroczny Miecz jest wrogo nastawiony do
Korsina, a jego zazdrość wzrosła, od kiedy Meric zaczął obracać się wśród
Wielkich Mistrzów.
Rozmyślania Korsina przerwał nagły, ruch na środku sali. Do Katoriego
podszedł Mroczny Jedi, najwidocznie przyjmując nagłą zmianę w chierarchii.
– Mój panie. – Zaczął z ukłonem. – Siódma fregata wstrzymała
pościg, z powodu nagłego ataku buntowników. Zostały już wysłane droidy
szpiegowskie, by zlokalizować siedlisko rebelii. Kapitan okrętu prosi o dalsze
rozkazy.
– Niech udadzą poszukiwania. – Odpowiedział falleen, po
krótkim namyśle. – Muszą być pewni że ich zgubili. Gdy droidy trafią na bazę
rebeliantów, fregata ma znajdować się w pobliżu i czekać na dalsze polecenia.
– Przekażę, mój Panie.
Gdy Mroczny Jedi
odszedł, Katori jak zwykle chwycił za swój datapad, na którym notował wszystkie
informacje o istotnych wydarzeniach, po czym zwrócił się do Vaciusa.
–Mieczu Adaug, idź na dół i
przygotuj batalion do odlotu. Polecisz ze mną i Mieczem Korsinem, zaatakować
bazę rebeliantów.
– Tak jest! Mistrzu Katori! –
Odpowiedział Miecz juz skierował się w
stronę drzwi, gdy ktoś zawołał.
– Sir! Obce okręty weszły do systemu
i rozpoczęły atak!
Zapadła napięta cisza. Wszyscy
obecni spojrzeli na falleena, który wydawał się niewzruszony
– Adaug, rób swoje! Przeprowadzimy
atak zgodnie z planem! – Powiedział w końcu. – Niech okręty zajmą pozycje! Siły
naziemne w gotowości! Lotnictwo ma czekać!
Nad ich głowami pojawił się holograficzny
podgląd bitwy. Laginat odniósł już pewne straty, ale nadal mieli przewagę nad
sześcioma fregatami Sojuszu.
– Sir. Proponuję sprowadzić
fregatę siódmą na orbitę. – Zasugerował Gawold.
– Nie! Fregata jest nam potrzebna
tutaj, w przeciwnym wypadku ryzykujemy atakiem na stolicę i bazę lotniczą
Und’mir.
– A lotnictwo sir? – Tym raem to
Bothanin Proditor Ruel – Moge dowodzić
myśliwcami, wyeliminuję straty we flocie.
– Zgadzam się z Mieczem Ruel! Nie
powi… - Zawołał Immortal, ale Katori przerwał mu.
– Niech RCS sienie miesza w sprawy
obrony Laginatu! Powiedziałem już ostatnie słowo!
Mericowi nie podobała się ta
sytuacja. Jakąkolwiek strategię miał Falleen, byłą ona bardzo ryzykowna, a
nawet szalona. Niestety w tym zamieszaniu ciężko było odkryć intencje Mistrza,
więc postanowił zrobić to gdy będzie z nim sam na sam.
∞
Członkowie gangu zabrali Arię do
wielkiego kompleksu kamiennych budynków, położonego wysoko w górach. Doliczyła
się sześciu wysokich konstrukcji, przypominających świątynie, których budował na takim terenie wydawała się
nierealna. Wylądowała „Szczytem”, w wysokim hangarze, znajdującym się po środku
podstawy jednego z budynków i wyjrzała przez iluminator. Na zewnątrz kręciło
się wielu osobników różnych ras. Przed jej statkiem zgromadził się już komitet
powitalny.
Gdy rampa opadła, zeszła po niej
niepewnie, w towarzystwie R4. Miecze świetlne schowała, do ukrytej kieszeni
płaszcza, by nie wyjawić swojej tożsamości, ale był w zasięgu. Zabrała z
pokładu pilot, którym mogła zdalnie otwierać statek, bez używania Miecza
Alastora.
Zgromadzony tam tłumek obserwował
ją pilnie, a karabiny trzymali w gotowości. Zauważyła wyraźne zdziwienie, na
widok droida i dopiero teraz zauważyła że w całym hangarze, poza R4 nie ma
żadnych robotów.
– A gdzie jest twój towarzysz? –
zawołał szeroki w ramionach blondyn, którego po głosie rozpoznała jako swojego
poprzedniego rozmówcę.
– Jestem tu tylko z moim droidem.
– Odpowiedziała. – Nikt więcej ze mną nie leciał.
– Skanerów nie oszukasz,
wykryliśmy dwie formy życia. Albo sama go przyprowadzisz, albo sami to zrobimy.
Aria szybko przeszukała statek
Mocą i wyczuła, że mężczyzna ma racje. Gdzieś na rufie ukrywał się młodzik, Tem
Versa, który jak jej się zdawało został na Ilum.
– Dobrze pójdę po niego. – Zgodził
się, nie mając innego wyboru.
Szybko znalazła chłopca schowanego
w schowku, w ładowni. Chciał wyjaśnić mu sytuację, ale okazało się, ze nie
puścili jej samej. Dwóch zabraków weszło
do ładowni, a rękojeść miecza przyczepiona do pasa od razu rzuciła im się w
oczy. Zanim zdarzyła zareagować ostała ogłuszona, uderzeniem w tył głowy.
Półprzytomna została wyciągnięta
na zewnątrz i położona na posadzce hangaru. Blondyn spojrzał na Miecze, które
pokazał mu jeden z zabraków i przykucnął obok niej. Towarzyszył mu teraz
osobnik, nieznanej Arii rasy. Z głowy istoty wyrastał długi, ostry róg,
ozdobiony słyszącymi wisiorkami, a ręce były dziwnie wykręcone, jakby wyrastały
z pleców.
Gdy ktoś wylał jej na głowę zimą
wodę, nieco się przebudziła. Zauważyła teraz dziwne symbole na piersiach
członków gangu.
– Znamy już te wasze sztuczki Mroczni
Jedi. – Powiedział blondyn. – Nie jesteśmy tacy głupi jak wam się wydaje.
– Nie jestem… Mroczą Jedi. – Zaprzeczyła.
– Skoro nie jesteś to, to skąd
masz te zabawki i jak ominęłaś blokadę?
– Jestem członkinią Zakonu Jedi,
ścigam dwóch Mrocznych Jedi, którzy zabili mojego przyjaciela.
Nie miała już sił kłamać, a prawda
mogła ją teraz uratować.
– Skąd pochodzisz? – Zagadnął
nagle rogaty osobnik, po czym dziwacznie siorbnął nosem.
– Alderaan.
Rogacz wyciągnął rękę w stronę
zabraka, który podał mu jedną z rękojeści. Gdy ostrze wysunęło się, osobnik
dokładnie je obejrzał, wyłączył miecz i spojrzał na Arię.
– To dla nas zaszczyt gościć Jedi!
– Powiedział pomagając jej wstać. – Wybacz nam to nieprzyjemne powitanie, ale
wcześniej nie mieliśmy z wami do czynienia. Nazywam się Mat Higi, a mój nerwowy towarzysz, to Liam
Switch, dowodzimy tą grupą Rucheu oporu z Accle.
Blondyn Liam patrzył na to z
niedowierzaniem. Aria również była zaskoczona nagłą zmianą.
– Chyba jej nie wierzysz? –
Zaprotestował mężczyzna.
– W porównaniu do ciebie, mam
pewną wiedza na temat Mrocznych Jedi i zapewniam cię, że gdyby ona do nich
należała, to leżelibyśmy już dawno martwi.
Członkowie ruchu oporu wyraźnie
się rozluźnili. Najwidoczniej słowo Mata znaczyło dla nich więcej, niż własne
obawy.
– Nic się nie stało. –
odpowiedziała, starając się być uprzejmą. – Ja nazywam się Aria Saii, jestem
Rycerzem Jedi, a to adept Tem Versa.
____________________________________________________________________
Przepraszam najmocniej że tak późno, ale nie zdążyłem. Macie za to najdłuższy rozdział pierwszej części. Prawdopodobnie byłby jeszcze dłuższy, bo miałem ochotę to pociągnąć dalej, ale stwierdziłem że to by była przesada.
Dedykuję to wszystkim, który czekali tydzień temu i w tym tygodniu ;)
Postaram się wynagrodzić wam to czekanie pierwszą ilustracją, ale na pewno nie w tym tygodniu, bo chce zdążyć z następnym rozdziałem.
Może tutaj również napiszę długi rozdział, bo długie nn. Odbija mi dziś tak bardzo super, jak dawno nie było, czyli jest fajnie. Ja się bardzo cieszę. Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało, będzie głośno! Będzie radośnie! Znów przetańczymy razem całą noc :D
OdpowiedzUsuńA, i od razu poinformuję, że dedyk u mnie for ju :P
"Wracam z zewnętrznych rybiarzy", łat? xD Coś takiego istnieje? To ja gratuluje, Ario! Mam nadzieję, że dużo złowiłaś xD Nie no, wiesz, że nie naśmiewam się z tego błędu :) Po prostu chcę wnieść jakiś humor :P Mojego tu jeszcze nie było :P Moje "żucie" zamiast "życia", jest gorsze, a nadal walimy z tego bekę z Idką, ho ho xD
Ten Dureń to jakiś super intelidżent jest, Ci powiem.
"Rozmyślania Korsina przerwał nały" nagły* Brakuje "g".
W sumie, bardzo fajne. Tylko te dwa błędy było, a tak to zero.
Dobrze, że znalazła pomoc.
Czekam na kolejny ^-^
Niech Moc będzie z Tobą ^-^
Kiwi
Wielkie dzięki, już poprawione ;)
UsuńPiękny rozdział, a ilustracje sam robisz?
OdpowiedzUsuńTak, ale zazwyczaj do ich zrobienia jeszcze trudniej się przekonać niż do napisania rozdziału :D
UsuńXD
UsuńOłówkiem czy w paincie?
UsuńW gimpie.
Usuń