sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XI Ruch oporu Accle




Gdy „Szczyt” wszedł w atmosferę, do goniących go myśliwców dołączył okręt wojenny, który wcześniej ominął. Aria leciała nisko nad górami nieznanej planety, próbując pozbyć się pościgu, jednak przeciwnicy nie ustępowali. Na szczęście krążownik znajdował się zbyt daleko aby ją zestrzelić, więc chwilowo nie musiała się nim przejmować.

Nagle z pobliskiej doliny wyfrunęła chmara dziwacznych maszyn, które otworzyły ogień, do niczego nie spodziewających się pilotów, zmieniając ich w chmurę odłamków. R4 gwizdnął pytająco, gdy nowe statki ich otoczyły.

– Nie wyczuwam z ich strony złych intencji. – odpowiedziała. – Wyłącz działa, ale osłony zostaw w gotowości.

Spróbował zidentyfikować modele myśliwców i wahadłowców, ale podobnie jak każdy inny sprzęt na tej planecie, były jej całkiem obce.

Gdy odezwał się komunikator, odebrała połączenie, ale tym razem przygotowała sobie odpowiednią kwestię.

– Witamy na Xamarcii przyjacielu! Widzę ze masz problemy z władzą, może da się jakoś pomóc? – Odezwał się męski głos o dziwnym akcencie.

Obcy osobnik trochę zaskoczył Arię, spodziewała się raczej podobnej sytuacji jak na orbicie, ale w tej sytuacji skuteczność jej oszustwa wzrośnie.

– To skandal! – Krzyknęła, wczuwając się w swoją rolę. – wracałam właśnie w zewnętrznych rubieży, a tu się okazuje, że osoba pod moim nazwiskiem jest poszukiwana! Nie rozumiem skąd im…

– Coś mi się zdaje, że masz mnie za durnia, panienko. – Przerwał jej niespodziewanie. – Nikt by nie wysłał za zwykłym zbiegiem całej fregaty. Więc nie opowiadaj mi żadnych historyjek, tylko mów prawdę.

Aria zaczęła szybko się zastanawiać, nad następnymi słowami. Nie wiedziała z kim ma do czynienia, ale podejrzewała, że to jakiś lokalny gang, więc musiała bardzo uważać na to co mówi.

– Przyleciałam tu za dwójką ludzi, odpowiedzialnych za śmierć mojego przyjaciela. – Odpowiedziała w końcu. – Podczas meldowania zostałam bez ostrzeżenia zaatakowania przez flotę.

– Bez ostrzeżenia? To coś ty narozrabiała? Próbowałaś zabić Mrocznego Jedi?

– Dokładnie.

Jej rozmówca zamilkł. Już się spodziewała kolejnego ataku, ale ten nie nastał. Skarciła się w myślach za swoją nieostrożność. Gang mógł współpracować z Mrocznymi Jedi, a ona właśnie wyznała że jest ich wrogiem.

– Leć za nami, tylko nie wykonuj żadnych gwałtownych manewrów! – Odezwał się po chwili mężczyzna. – Zapomniałem spytać, jak masz na imię.

– Aria Saii.


– Nie podoba mi się że podejmujesz za mnie decyzje! Przypominam Ci Katori, że pod nieobecność Wielkiego Mistrza i mojego brata, to ja odpowiadam za bezpieczeństwo Xamarcii. – Powiedział nerwowo Gawold, do falleena, prawie krzycząc.

– Nie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Według kodeksu członek RPS, o stopniu Mistrza, ma prawo objąć dowództwo we flocie, lub armii, w przypadku zagrożenia granic Laginatu, jeśli ktoś wyższy rangą tego nie zrobił. – Odparł Katori patrząc na człowieka z góry.

– Tylko we flocie i armii! Nad załogą cytadeli nie masz władzy! Nie zapomnij o tym!

Katori zignorował jego ostatnie słowa i rozsiadł Siena fotelu na środku sali, obserwując holograficzny obraz, zawieszony tuż przednim, przedstawiający przebieg pościgu.

Meric i Voda obserwowali ta scenę, ze swoich miejsc, pod ścianą w milczeniu. Gdy Korsin spytał ją o zdanie na ten temat, powiedziała tylko, że ma obserwować dokładnie przebieg wydarzeń. Siedzący obok Vacuis Adaug, wydawał się nei być zainteresowany, tym co dzieje się w pomieszczeniu, ale Meric dobrze wiedział, że Mroczny Miecz dokładnie wsłuchuje się w każde słowo padające w otoczeniu.

 Z Vacuisem znał już dobre czternaście lat. Pierwszy raz spotkał go podczas jednego z treningów i już wtedy wyczuł u niego silną chęć dominacji. Jednak przez swoją niepozorność i skrytość niewielu wiedziało o jego licznych talentach, podczas gdy Meric cieszył się zainteresowaniem wielu mistrzów. Wywołało to zazdrość u młodego Adauga zazdrość tak silną, że zaczął pomału ujawniać swoje zdolności przywódcze, ale do dziś został osoba samotna i cichą.

Vacius wyraźnie podzielał podejżenia Merica, co do Katoriego, ale nie był godny zaufania. Mimo że udaje pokore, Mroczny Miecz jest wrogo nastawiony do Korsina, a jego zazdrość wzrosła, od kiedy Meric zaczął obracać się wśród Wielkich Mistrzów.

Rozmyślania Korsina przerwał nagły, ruch na środku sali. Do Katoriego podszedł Mroczny Jedi, najwidocznie przyjmując nagłą zmianę w chierarchii.

– Mój panie. – Zaczął z ukłonem. – Siódma fregata wstrzymała pościg, z powodu nagłego ataku buntowników. Zostały już wysłane droidy szpiegowskie, by zlokalizować siedlisko rebelii. Kapitan okrętu prosi o dalsze rozkazy.

– Niech udadzą poszukiwania. – Odpowiedział falleen, po krótkim namyśle. – Muszą być pewni że ich zgubili. Gdy droidy trafią na bazę rebeliantów, fregata ma znajdować się w pobliżu i czekać na dalsze polecenia.

– Przekażę, mój Panie.

Gdy Mroczny  Jedi odszedł, Katori jak zwykle chwycił za swój datapad, na którym notował wszystkie informacje o istotnych wydarzeniach, po czym zwrócił się do Vaciusa.

–Mieczu Adaug, idź na dół i przygotuj batalion do odlotu. Polecisz ze mną i Mieczem Korsinem, zaatakować bazę rebeliantów.

– Tak jest! Mistrzu Katori! – Odpowiedział Miecz  juz skierował się w stronę drzwi, gdy ktoś zawołał.

– Sir! Obce okręty weszły do systemu i rozpoczęły atak!

Zapadła napięta cisza. Wszyscy obecni spojrzeli na falleena, który wydawał się niewzruszony

– Adaug, rób swoje! Przeprowadzimy atak zgodnie z planem! – Powiedział w końcu. – Niech okręty zajmą pozycje! Siły naziemne w gotowości! Lotnictwo ma czekać!

Nad ich głowami pojawił się holograficzny podgląd bitwy. Laginat odniósł już pewne straty, ale nadal mieli przewagę nad sześcioma fregatami Sojuszu.

– Sir. Proponuję sprowadzić fregatę siódmą na orbitę. – Zasugerował Gawold.

– Nie! Fregata jest nam potrzebna tutaj, w przeciwnym wypadku ryzykujemy atakiem na stolicę i bazę lotniczą Und’mir.

– A lotnictwo sir? – Tym raem to Bothanin Proditor Ruel – Moge dowodzić myśliwcami, wyeliminuję straty we flocie.

– Zgadzam się z Mieczem Ruel! Nie powi… - Zawołał Immortal, ale Katori przerwał mu.

– Niech RCS sienie miesza w sprawy obrony Laginatu! Powiedziałem już ostatnie słowo!

Mericowi nie podobała się ta sytuacja. Jakąkolwiek strategię miał Falleen, byłą ona bardzo ryzykowna, a nawet szalona. Niestety w tym zamieszaniu ciężko było odkryć intencje Mistrza, więc postanowił zrobić to gdy będzie z nim sam na sam.


Członkowie gangu zabrali Arię do wielkiego kompleksu kamiennych budynków, położonego wysoko w górach. Doliczyła się sześciu wysokich konstrukcji, przypominających świątynie,  których budował na takim terenie wydawała się nierealna. Wylądowała „Szczytem”, w wysokim hangarze, znajdującym się po środku podstawy jednego z budynków i wyjrzała przez iluminator. Na zewnątrz kręciło się wielu osobników różnych ras. Przed jej statkiem zgromadził się już komitet powitalny.

Gdy rampa opadła, zeszła po niej niepewnie, w towarzystwie R4. Miecze świetlne schowała, do ukrytej kieszeni płaszcza, by nie wyjawić swojej tożsamości, ale był w zasięgu. Zabrała z pokładu pilot, którym mogła zdalnie otwierać statek, bez używania Miecza Alastora.

Zgromadzony tam tłumek obserwował ją pilnie, a karabiny trzymali w gotowości. Zauważyła wyraźne zdziwienie, na widok droida i dopiero teraz zauważyła że w całym hangarze, poza R4 nie ma żadnych robotów.

– A gdzie jest twój towarzysz? – zawołał szeroki w ramionach blondyn, którego po głosie rozpoznała jako swojego poprzedniego rozmówcę.

– Jestem tu tylko z moim droidem. – Odpowiedziała. – Nikt więcej ze mną nie leciał.

– Skanerów nie oszukasz, wykryliśmy dwie formy życia. Albo sama go przyprowadzisz, albo sami to zrobimy.

Aria szybko przeszukała statek Mocą i wyczuła, że mężczyzna ma racje. Gdzieś na rufie ukrywał się młodzik, Tem Versa, który jak jej się zdawało został na Ilum.

– Dobrze pójdę po niego. – Zgodził się, nie mając innego wyboru.

Szybko znalazła chłopca schowanego w schowku, w ładowni. Chciał wyjaśnić mu sytuację, ale okazało się, ze nie puścili jej samej. Dwóch zabraków  weszło do ładowni, a rękojeść miecza przyczepiona do pasa od razu rzuciła im się w oczy. Zanim zdarzyła zareagować ostała ogłuszona, uderzeniem w tył głowy. 

Półprzytomna została wyciągnięta na zewnątrz i położona na posadzce hangaru. Blondyn spojrzał na Miecze, które pokazał mu jeden z zabraków i przykucnął obok niej. Towarzyszył mu teraz osobnik, nieznanej Arii rasy. Z głowy istoty wyrastał długi, ostry róg, ozdobiony słyszącymi wisiorkami, a ręce były dziwnie wykręcone, jakby wyrastały z pleców.

Gdy ktoś wylał jej na głowę zimą wodę, nieco się przebudziła. Zauważyła teraz dziwne symbole na piersiach członków gangu.

– Znamy już te wasze sztuczki Mroczni Jedi. – Powiedział blondyn. – Nie jesteśmy tacy głupi jak wam się wydaje.

– Nie jestem… Mroczą Jedi.  – Zaprzeczyła.

– Skoro nie jesteś to, to skąd masz te zabawki i jak ominęłaś blokadę?

– Jestem członkinią Zakonu Jedi, ścigam dwóch Mrocznych Jedi, którzy zabili mojego przyjaciela.

Nie miała już sił kłamać, a prawda mogła ją teraz uratować.

– Skąd pochodzisz? – Zagadnął nagle rogaty osobnik, po czym dziwacznie siorbnął nosem.

– Alderaan.

Rogacz wyciągnął rękę w stronę zabraka, który podał mu jedną z rękojeści. Gdy ostrze wysunęło się, osobnik dokładnie je obejrzał, wyłączył miecz i spojrzał na Arię.

– To dla nas zaszczyt gościć Jedi! – Powiedział pomagając jej wstać. – Wybacz nam to nieprzyjemne powitanie, ale wcześniej nie mieliśmy z wami do czynienia. Nazywam się  Mat Higi, a mój nerwowy towarzysz, to Liam Switch, dowodzimy tą grupą Rucheu oporu z Accle.

Blondyn Liam patrzył na to z niedowierzaniem. Aria również była zaskoczona nagłą zmianą.

– Chyba jej nie wierzysz? – Zaprotestował mężczyzna.

– W porównaniu do ciebie, mam pewną wiedza na temat Mrocznych Jedi i zapewniam cię, że gdyby ona do nich należała, to leżelibyśmy już dawno martwi.  

Członkowie ruchu oporu wyraźnie się rozluźnili. Najwidoczniej słowo Mata znaczyło dla nich więcej, niż własne obawy.

– Nic się nie stało. – odpowiedziała, starając się być uprzejmą. – Ja nazywam się Aria Saii, jestem Rycerzem Jedi, a to adept Tem Versa. 

____________________________________________________________________

Przepraszam najmocniej że tak późno,  ale nie zdążyłem. Macie za to najdłuższy rozdział pierwszej części. Prawdopodobnie byłby jeszcze dłuższy, bo miałem ochotę to pociągnąć dalej, ale stwierdziłem że to by była przesada.

Dedykuję to wszystkim, który czekali tydzień temu i w tym tygodniu ;)

Postaram się wynagrodzić wam to czekanie pierwszą ilustracją, ale na pewno nie w tym tygodniu, bo chce zdążyć z następnym rozdziałem.

7 komentarzy:

  1. Może tutaj również napiszę długi rozdział, bo długie nn. Odbija mi dziś tak bardzo super, jak dawno nie było, czyli jest fajnie. Ja się bardzo cieszę. Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało, będzie głośno! Będzie radośnie! Znów przetańczymy razem całą noc :D
    A, i od razu poinformuję, że dedyk u mnie for ju :P
    "Wracam z zewnętrznych rybiarzy", łat? xD Coś takiego istnieje? To ja gratuluje, Ario! Mam nadzieję, że dużo złowiłaś xD Nie no, wiesz, że nie naśmiewam się z tego błędu :) Po prostu chcę wnieść jakiś humor :P Mojego tu jeszcze nie było :P Moje "żucie" zamiast "życia", jest gorsze, a nadal walimy z tego bekę z Idką, ho ho xD
    Ten Dureń to jakiś super intelidżent jest, Ci powiem.
    "Rozmyślania Korsina przerwał nały" nagły* Brakuje "g".
    W sumie, bardzo fajne. Tylko te dwa błędy było, a tak to zero.
    Dobrze, że znalazła pomoc.
    Czekam na kolejny ^-^
    Niech Moc będzie z Tobą ^-^

    Kiwi

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział, a ilustracje sam robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale zazwyczaj do ich zrobienia jeszcze trudniej się przekonać niż do napisania rozdziału :D

      Usuń
    2. Ołówkiem czy w paincie?

      Usuń