piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział XII Dezerter



Położone nad wąskim jeziorem stolica Iset Basille stanowiło cud architektury. W samym centrum stał, górujący nad pozostałymi budynkami, wspaniały pałac, w którym mieszkali, oraz prowadzili interesy członkowie arystokracji Iset. Niżej, otoczona przez krąg muru znajdowała się strefa, przeznaczona dla zamożniejszych mieszkańców. Następny, najwęższy poziom zajmowały prywatne, lub państwowe przedsiębiorstwa, hangary i porty kosmiczne. Najniższą strefę miasta zamieszkiwali przeciętni obywatele, pracujący zazwyczaj poziom wyżej. Poza murami ciągnęły się slumsy, do których nie wszedł by żaden szanujący się mieszkaniec. Jedynym sposobem komunikacji między poziomami, były liczne mosty, które pierwotni mieszkańcy planety pociągnęli wewnątrz, jak i na zewnątrz miasta, zamiast wybudować normalne drogi.

W podobny sposób prezentowały się inne miasta, na Iset. Jednak pomimo swojej zafascynowania wysokimi budowlami, pradawni władcy planety woleli zamieszkiwać imponujące katakumby pod nimi. Byli to członkowie Wielkiego Zakonu Mędrców Jow-nami, czyli przedstawiciele rasy Isetian, którzy wykazali kontakt z bóstwem Jow-nami, lub jak to Mroczni Jedi określali, byli wrażliwi na Moc. Mędrcy uznawali zawsze, że taki kontakt to najwyższa świętość, więc każdy kto doznał tego zaszczytu, był zabierany w podziemia, gdzie wpajano mu nauki Zakonu. Dzięki telepatycznym zdolnością utrzymywali stały kontakt i pomimo dużych odległości utrzymywali ład, w miastach na całym globie.

Po przybyciu wojsk Laginatu, członkowie Zakonu ukryli się w swoich podziemnych komnatach. Nie pozostali jednak długo w kryjówce. Gdy tylko usłyszeli, że Mroczni Jedi, bezkarnie korzystają ze świętych zdolności jakie dawało im Jow-nami postanowili zadziałać. Dzięki swoim zdolnością, zasiali zamęt w szeregach ZOC i zniszczyli ich od środka. Mimo to historycy w całym Sojuszu, głoszą że to na Herethi, pod dowództwem generała Dycha, powstała pierwsza rebelia. Jednak wszyscy Isetianie, wiedzą jak było naprawdę.  

Thomas Lyno był prawdopodobnie jednym człowiekiem, który poznał nauki Mnichów Jow-nami, a może nawet jedynym nie-Isetianinem.

Gdy miał piętnaście lat uciekł z rodzinnej planety Xami I, z przyjacielem i pierwszy raz trafił na Iset. Poznał wtedy jak bez problemu opuszczać granice Laginatu. Na miejscu poznał jednego z Mędrców, Qulana Nike, który zobaczył w nim wielki potencjał Jow-nami i postanowił go nauczać za wszelka cenę. Okazało się jednak, że Thomas nie jest w stanie korzystać z darów bóstwa, mimo wyraźnego kontaktu. Gdy Zakon dowiedział się, o świętokradztwie jakiego dopuścił się Qulan, skazali go na śmierć, a chłopca zostawili samego na ulicy.

Nie mając co ze sobą zrobić zapisał się do wojska Sojuszu i trafił do szkoły wojskowej na Herethi. Po dziewięciu latach służby na Arav, gdy dostał rozkaz przeniesienia, na front, sprzeciwił się i uciekł z wojska. Podczas ukrywania się na Iset pod fałszywym nazwiskiem, przyłączył się do bandy buntowników, określanych jako Turyści, którzy dla przyjemności podróżowali po planetach Laginatu i Sojuszu, ryzykując życie, by przeszkadzać obu stroną konfliktu.

Ostatnie półtora standardowego roku, spędzili jednak w Basille, z powodu niefortunnego wypadku. Gdy ostatnio przybyli na Iset, dokładnie dwa dni później doszło do ataku na system. Potężna flota Wielkiego Mistrza Tarrto podbiła Mgławice Graniczna, dzielącą oba państwa i pod dowództwem Mistrzów Stultus i Zeho, Laginat przejął planety Maleet i Nusumidi, na krańcach układu planetarnego. Przezorni Isetianie utworzyli blokadę, nad rodzinnym globem i zakazali jakichkolwiek lotów kosmicznych, przez co uziemili Thomasa. Pierwszy promyk nadziei pojawił się gdy po niecałym roku okupacji, słynny admirał Hebes pokonał wrogie siły, po czym odzyskał Mgławicę. Okazało się jednak, że władze Iset nadal czuły się zagrożone, więc jeszcze długo utrzymywali blokadę, a ich strach wzrósł jeszcze bardziej gdy Hebes zginął podczas porażki nad Lagin Prime, a granice znów trafiły w ręce Laginatu. Dopiero wczoraj, miesiąc po tym tragicznym wydarzeniu flota dystryktu Dycha opuściły orbitę planety.

Thomas jednak nie świętował zwrócenia wolności, wraz z innymi członkami bandy. Podczas dwóch lat nauki u Qulana nauczył się, że lepiej unikać podobnych balang, oraz unikać alkoholu, który utrudniał medytację i trzymał się tego przez cały czas.

 Z dachu opuszczonego magazynu, w strefie przemysłowej Lyno widział całą północna część miasta i wielkie jezioro, przecięte przez most prowadzący do miasta na drugim brzegu. Zawsze lubił medytować na wysokościach i podziwiać piękne widoki. Słońce już zaszło, więc w domach i na ulicy pozapalano pełno lamp, które razem tworzyły świetlisty pejzaż.

Budynek na którym się znajdował, od ich ostatniego przybycia stanowił kwaterę główną Turystów. Wcześniej służył prawdopodobnie za magazyn, ale z nieznanych powodów został opuszczony, tworząc idealne miejsce spotkań grupy.

Mężczyzna usłyszał jak drzwi na dach otwierają się i wchodzi przez nie Nautolańska kobieta. Victoria Mue podeszła do niego i usiadła obok.

– Jak ci mija wieczór? – spytała.

– Spokojnie, jak zwykle zresztą. – Odpowiedział i uśmiechnął się, chociaż pewnie tego nie zauważyła, zapatrzona w krajobraz.

Wszyscy wiedzieli o medytacjach Thomasa i woleli mu nie przeszkadzać, jednak Victoria była wyjątkiem. Zabrali ją kilka lat wcześniej, gdy przebywali na Lagin Prime. Samotnie błąkała się po ulicach Korio, pozbawiona domu i rodziny podczas trzeciego ataku Sojuszu na planetę. Pomimo sprzeciwów pozostałych, Thomas wziął ją ze sobą i przekazał nauki Mędrców Jow-nami, oraz nauczył walczyć. Co prawda nie byłą już dzieckiem, ale dramat, który przeżyła mocno nią wstrząsnął, przez co poszukiwała autorytetu.

W ciągu pięciu lat się zaaklimatyzowała i została pełnoprawną członkinią Turystów. Przestała też myśleć o Thomasie, jak o mentorze, a zaczęła traktować go jak przyjaciela.

– Nareszcie się stąd wyrwiemy! – powiedziała, przerywając ciszę. – Zatęskniłam za gwiazdami.

– Ja też.

– Wiesz może co planuje Maxo?

– Tym razem nie wtajemniczył mnie w swoje zamiary, o ile jakieś ma.

Isetianin Maxo Kubis, był zbuntowanym nastolatkiem gdy założył z przyjaciółmi swoja bandę. To dzięki niemu Turyści nie mieli problemów z władzami Sojuszu, z powodu swoich wybryków.

Rodzice Maxo należeli do arystokracji  Iset, więc nie mogli pozwolić by niesforny syn niszczył ich reputację. Początkowo próbowano go zamknąć, ale wtedy ogłosił, że jeśli się nie pojawi na spotkaniu, to przyjaciele rozpowiedzą o jego wybrykach. Od tamtego czasu rodzina Kubis, dokładnie zaciera ślady latorośli, by nie narazić się na nieprzyjemności.

Jakiś czas po tych wydarzeniach Maxo poznał Thomasa i wprowadził do Turystów. Od tamtej chwili działalność grupy wyszła poza granice Sojuszu, gdy Lyno opowiedział im jak wlecieć do Laginatu i z niego wrócić niepostrzeżenie. Oznaczało to również zwiększenie ryzyka, bo przemierzanie światów drugiego państwa, było znacznie bardziej niebezpieczne, więc Maxo zaczął decydować o wszystkich lotach poza planetarnych Turystów.

– Gdziekolwiek polecimy. – zaczął Thomas. – Bylebyśmy trafili jak najdalej.  

_______________________________________________________________________

Przepraszam najmocniej za kolejne spóźnienie, ale wczoraj był dla nas fanów  SW wielki dzień :D, przez co nie miałem czasu pisać, mam nadzieje że się nie gniewacie :P

Dedyk dla:
Kiwi
Cade

Jako że poznajemy nowego bohatera, to może napiszcie w komentarzach jakie Thomas wywarł na was wrażenie ;)

5 komentarzy:

  1. Witaj, zarezerwuje miejsce a czemu nie komentujesz u mnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem.
    Ryczcie z tego pecha. Ryczcie. Ja wam szybko spokoju nie dam! Ooo nie! :D To co się dzisiaj zapowiada? Nie... znaczy tak. Maraton Szybkich i Wściekłych tak. I to ma 7 części jak SW :D (Pominiemy fakt, że napisałam "ZW" >.> To nie ma teraz najmniejszego znaczenia. W końcu ja zawsze coś odpierniczę, hehe .__.)
    Adamie, żaden* masz napisane "aden".
    "Wiedzą jak było naprawdę" miało być razem :P Chyba Ci się spacja wtrąciła, aj >.<
    "– Spokojnie, jak zwykle zresztą. – Odpowiedział i uśmiechnął się, chociaż pewnie tego nei zauważyła, zapatrzona w krajobraz." nie* chociaż "nei" to w Norwegii "nie". Zawsze z tego powodu rozwala mnie ta literówka, mimo że dobrze xD
    Jest bardzo, bardzo ciekawe ^^ Chcę tego więcej :D Naprawdę.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością :3
    Niech Moc będzie z Tobą.

    Kiwi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia gdzie jest to "aden"., ale za pozostałe dziękuję.

      Usuń
  3. Zajrzyj na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń