czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział III Wielkie przygotowania



Nad planetą Iset zgromadził się mała flota, składająca się z czterech fregat klasy Proteckton. Okręty miały tylko osiemset Mertów długości, a kształtem przypominały poziomą literę T. Stanowiły najmniejszą z sześciu flotylli Dystryktu Dycha, który obecnie jako jedyny w Sojuszu prowadzi jakiekolwiek działania zbrojne. Pozostałe dystrykty w późniejszym okresie wojny ogłosiły rezygnację z udziału w walce i postanowiły rozwinąć gospodarkę Sojuszu. Dystrykt Dycha dostał zgodę na finansowanie wojsk, tylko pod warunkiem obrony ich granic.

Na mostku statku flagowego „Drugi Druh” stał w ciszy admirał Sam Treech, rasy ludzkiej, wpatrując się w gwiazdy, za iluminatorem. Stanowisko zdobył zaledwie miesiąc wcześniej, gdy jako jedyny, z załogą „Druha” przeżył nieudany atak na Lagin Prime. Bitwa została ogłoszona za jedną z największych porażek Sojuszu, z powodu utraty prawie wszystkich sił, w tym słynnego niszczyciela typu Successor II „Nowy Druh”. Jednak najbardziej wszystkich dotknęła śmierć chirickiego admirała Hebesa, który decydując się na atak zlekceważył „Niewiedzę”, której turbolasery  zlikwidowały „Nowego Druha”, Hebesa i większość floty. Początkowo zadecydowano o ograniczeniu marynarkę Sojuszu do pięciu flot, a dopiero przed tygodniem zgodzono się, by nowo wyprodukowane stały się szóstą flotą, pod dowództwem, nowo mianowanego admirała Treecha.

Sam zaraz po otrzymaniu awansu, został zgłoszony do organizowanego ataku na Xamarcii. Planeta była drugą stolicą Laginatu i miała niezwykle istotną pozycję strategiczną, dlatego była też silnie chroniona, jednak po bitwie nad Lagin Prime, część jej sił została odesłana. Dla Sojuszu była to niepowtarzalna szansa, by zaatakować, ale jednocześnie obawiano się, że wpadną w pułapkę. Na tym właśnie polegało zadanie Sama, musiał zaatakować Xamarcii i połączyć siły z działającym tam i na Accle ruchem rebeliantów, a w wypadku zwycięstwa pozostali admirałowie spróbowaliby podbić resztę układu i Mgławicę graniczną. Sam zdawał sobie sprawę, że jest mięsem armatnim i że może odmówić, ale zadecydował zemścić, się za admirała Hebesa. Nie powiedział nic żonie, bo wiedział że będzie próbowała go powstrzymać, co pewnie by jej się udało.

Jego flota w obecnym stanie nie dała by rady zarysować żadnego okrętu Laginatu, więc czekali aż dwie, dodatkowe fregaty przybędą ze stoczni Arav. Zapewniono ich również, że podczas bitwy przybędą jeszcze dwie. Dołączyć do nich miał jeszcze generał  Mirio, z siłami naziemnymi, które właśnie, w wielkich barkach, dokowały do spodniej części fregat.

Za plecami Sama otworzyły się drzwi i na mostek wkroczył Mirio. Ja każdy Chiric był łysy, a z potylicy wyrastał mu róg, który zakręcał w stronę czoła, nad którym zawracał i kierował się czterdzieści centymetrów w górę. Spłaszczony nos posiadał tylko jedno nozdrze, którym  Chiricy siorbali, co w ich kulturze było uznawane za elegancki gest, podobno niektórzy wykorzystują to do komunikacji. Miał na sobie długie szaty, a jego róg był ozdobiony złotymi łańcuszkami i medalami, świadczącymi o jego pozycji. Z Samem znali się już długo, wspólnie brali udział w kilku bitwach.

– Jak dobrze cię widzieć, przyjacielu. – Powitał go Mirio i go uściskał po przyjacielsku, co wyglądało dosyć komicznie, bo Sam był dość niski, w porównaniu w Ciricem. – Wyrazy współczucia.

Mirio nie mógł się z nim wcześniej spotkać, a wiedział, że Sam podziwiał Hebesa.

– Cieszę się, że zostałeś wysłany razem ze mną – Powiedział Treech unikając nieprzyjemnego tematu. – Obyśmy i tym razem wyszli z tego cało


– Jak dla mnie to szaleństwo.

– Czemu tak uważasz?

– Z takimi siłami nie mamy szans, z Mrocznymi Jadi i flota obronną, która pewnie przybędzie z Xami II, a nawet jeśli Siuda, to Laginat postara się by skutecznie zahamować nasze triumfy i odzyskać Xamarcii.

– Może masz rację, ale ja i tak widzę w tym sens.


Czwarty hangar wojskowy pierwszego skrzydła, był przeznaczona tylko dla podwładnych Mistrza Pote. Wewnątrz pełno było myśliwców, wahadłowców i Mrocznych Jedi, którzy byli zajęci swoimi sprawami. Na końcu wielkiego pomieszczenia, znajdował się duży, srebrny statek, ze złożonymi skrzydłami. Nazywał się „Przeznaczony” i był wykorzystywany tylko podczas wyprawy na Ilum, od czasu gdy Arcylord Daven, chcąc uzbroić członków Zakonu w miecze świetlne, poleciał pierwszy raz na zimową planetę i rozpoczął tą tradycję.

Gdy Meric i Voda zbliżyli się do „Przeznaczonego”, osiemnaście zakapturzonych Postaci, ustawiło się w dwa rzędy, po piętnaście i trzy osoby. Pierwszy składał się tylko z Mrocznych Sług, którzy byli szkoleni tylko do tego zadania. Ranga Sługi była w hierarchii Zakonu najniżej i nie mogli awansować, ponieważ dostawali ją Mroczni Jedi wrażliwi na Moc tylko w niewielkim stopniu. Zawsze musieli nosić długie peleryny i kaptury, które symbolizowały ich uległość i że nie są godni uwagi.

Drugi rząd, stojący bardziej z przodu, to już wyżej postawieni Mistrzowie i Miecze, zazwyczaj należeli do najbardziej zaufanych podwładnych Wielkich Mistrzów. Pierwszy z nich to wiceprzewodniczący Rady Czwartego Skrzydła, Rasy Kel Dor,  Immortal Stultus. Po jego prawej stali Micz Vacuis Adaug, rasy ludzkiej i Bothanin, także z RCS  Proditor Ruel. Mieli za zadanie pilnowanie Słóg i pomaganie dowódca wrazie jakichś problemów.

– Mistrzyni Vodo. Mieczu Korsin. Wszystko jest przygotowane, tak jak sobie życzy Najwyższa Rada. Jesteśmy gotowi do odlotu. – Powitał ich Immortal.

– Doskonale, niech wszyscy wejdą na pokład, za chwilę do nich dołączymy. – Odpowiedziała mu Voda, a gdy pozostali weszli na statek, zwróciła się, po cichu do Merica. – Jesteś w stanie przejrzeć ich umysły?

– Oczywiście.

Dobrze znał Mistrzynię i wiedział, że nie miała zaufania do innych Mrocznych Jedi.  Prawdopodobnie podejrzewała towarzyszy o planowanie zdrady przeciwko dowódcą. W przeszłości nieraz się zdarzało, że uczestnicy wyprawy zabijali pozostałych, w celu uzyskania awansu, lub z powodów osobistych. Voda miała wielu wrogów, najczęściej nie wiedziała kto nim jest, więc pozostawała czujna, zwłaszcza gdy miała do czynienia z potężnymi Mrocznymi Jedi. Merica zastanawiało czasem, czy Mistrzyni też jego nie podejrzewała o spiskowanie, ale wolał nie dociekać.

____________________________________________________________________________
Trochę byle jaki rozdział, pisany na szybko i spóźniony, bo mnie nie było.

Dedyk dla: Mroczne kiwi - za wenę, Cade Skywalker - za miłe komentarze ;) i Idka - za nominację do LA.

3 komentarze:

  1. Witam i dziękuję za dedykację. Bardzo ciekawe. :-}

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wielkie Przygotowania" kto za kogo wychodzi?! Mnie nie wciśniecie w kieckę, on nie! Już w sierpniu idę na wesele, ale Kiwi mądra. Założy bluzkę z SW do spódnicy i Yolo :D
    Drugie linijka, i nowe zdanie. Brakuje Ci "a" i masz "miły" ;)
    Panowanie nad umysłami, a za 13 dni walentynki... o wy Skubańce! xD Tak chcecie grać?
    Rozdział chyba trochę krótszy... ale bardzo ciekawy ^^ Czekam na kolejny. Chcę widzieć jak zostają omotani przez miłość w ten idiotyczny dzień xD
    Dziękuję za dedyk... przepraszam, jak daję wenę? O.o
    Niech Moc będzie z Tobą!

    Kiwi ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak dajesz, po prostu tak wyszło XD już poprawiłem :P

      Usuń