Dzień drugi
Od kilku godzin wędrowali po kryształowych jaskiniach Ilum i
poszukiwali cennych kryształów Adegańskich. Wokół panował półmrok. Znajdujące
się w ścianach cenne kamienie, dawały blade światło. W głębinach planety było
niewiele zimniej, niż na powierzchni, ale tam przynajmniej nie wiało i nie
padał śnieg.
Nie posiadali specjalnych, ogrzewanych kombinezonów, a
jedynie podwójną warstwę ubrań i ciemną pelerynę z kapturem. Miał to być dla
nich test wytrzymałości i lojalności, więc musieli wytrwać mimo ciężkich
warunków.
Na żądanie Belli Vody podzielili się na dwie grupy: ona i
Meric dostali połowę Sług i skierowali się w głębsze rejony, a pozostali poszli
do północnej części kompleksu jaskiń. Jako że tylko Voda miała dostęp do
holokronu, z zapisanymi drogami po Ilum, musieli najpierw zaprowadzić druga
grupę. Dopiero wtedy zaczęli się zagłębiać, w poszukiwaniu kryształów.
Mimo że mieli przy sobie pręty jarzeniowe, jedynym źródłem
światła była niewielka piramidka w rękach Belli. Holokron został stworzony przez Arcylorda
Davera, który zapisał w nim częściowa mapę jaskiń. Później, wraz z rozwojem
tradycji, mapa była rozwijana, przez następnych uczestników wypraw. Obecnie
można było z jej pomocą trafić nawet do świątyni Jedi.
Gdy już dotarli na wybrane miejsce, Voda rozkazała Sługom rozpocząć
poszukiwania i odciągnęła Merica kawałek dalej. Nie miała okazji z nim
porozmawiać od czasu opuszczenia stacji, a była bardzo ciekawa co udało mu się
odkryć.
– Wiesz już coś? – Spytała pospiesznie.
– Nie musisz się obawiać Mistrzyni, nie ma wśród nich
wrogów, a nawet jeśli, to przez rozdzielenie nie mają szans by coś ci zrobić.
Skarciła się w myślach, za ujawnienie przed nim swoją
paranoję. A może to on pozwolił sobie zajrzeć do mojego umysłu? Pomyślała, ale
po namyśle uznała to za niepoważne. Tylko Mericowi mogła ufać, choć nawet nie
wiedziała dlaczego. Poznała go kiedy jeszcze był uczniem i zawsze mu pomagała,
bo widziała w nim wielki potencjał. Gdy ujawniły się jego zdolności obiecała mu
dalsze wsparcie, ale zażądała by nigdy nie zaglądał w jej myśli. Wydaje się że
dotrzymał umowy, ale nie była pewna czy jest w stanie to sprawdzić. Mogła mieć
tylko nadzieję.
– Doskonale – Odpowiedziała, nie dając po sobie nic poznać i
wróciła do Sług.
Byli to specjalnie wyszkoleni Mroczni Jedi, którzy
specjalizowali się w rozpoznawaniu jakości kryształów. Ich jedynym zadaniem
było coroczne uczestniczenie w wyprawie. Większość czasu spędzali na
„Niewiedzy”, gdzie rada drugiego skrzydła dbała o dalszą naukę Sług.
Zebrane kamienie miały zostać zebrane na Xamarcii, gdzie
również specjalnie wyszkoleni Mistrzowie poddadzą je Ciemnej Stronie. Zabieg
ten ma nadać im czerwony kolor i odpowiednią moc, by usymbolizować Sithańskie
pochodzenie Zakonu. Ponieważ czerwone kryształy nie występowały naturalnie,
byłą to jedyna metoda ich uzyskania. Co prawda istniały jeszcze syntetyczne
kamienie, jednak żadnemu Mrocznemu Jedi nie udało się go wytworzyć.
Prawdopodobnie spędzą tam wiele dni, by zdobyć jak najwięcej
kryształów. Nie został ustalony żaden termin powrotu, więc mogą prowadzić
poszukiwania aż do wyczerpania zapasów jedzenia. Najdłuższa wyprawa trwała dwa
miesiące, byłą to jedna z pierwszych, te były jeszcze prowadzone przez Wielkich
Mistrzów. Zabrano wtedy wiele zapasów i nie oszczędzano sług, którzy byli
zmuszani do pracy ponad siły, przez co wielu zmarło, a ich ciała wyrzucono w
próżnię. Jednak od czasu rozpoczęcia wojny poświęcanie Mrocznych Jedi stało się
rzadkością, a czas trwania wyprawy skrócono, ograniczając ilość prowiantu.
Voda zaplanowała powrót, nie wcześniej niż po pięciu
standardowych dobach. Ustaliła miejsca poszukiwań, na każdy dzień, tak aby
znajdowały się w miarę blisko wyjścia z jaskini. Za każdym razem mieli się
rozdzielać, co tłumaczyła zwiększeniem efektywności, ale zawsze zamierzała
zabierać ze sobą tylko Merica. Pomimo jego zapewnień nie byłą w stanie zaufać
pozostałym na tyle, by pozwolić im się zbliżyć.
Po kilku godzinach pracy Słudzy zebrali około dwustu
kryształów, ograniczając zasoby groty, w której się znajdowali, więc musieli
się przenieść. Bella wyciągnęła holokron, który zapłonął w jej zmarzniętych rękach. Gdy
przestudiowała, zapisane w nim mapy, wybrała drogę i poprowadziła pozostałych
krętymi tunelami.
∞
Przyszedł w końcu ten
dzień! Dzień jego pierwszej misji!
Dwunastoletni chłopiec, Tem Versa, samotnie przemierzał
kompleks jaskiń, pod świątynią na Ilum, by osiągnąć jedno ze swoich
największych marzeń. Podekscytowany ignorował chłód panujący w podziemiach
lodowej planety i szedł dalej.
Pozostali adepci z jego klanu zniknęli gdzieś na początku
poszukiwań, ale Tem nie zwracał na to uwagi. Zawsze był samotnikiem i nie byli
mu potrzebni przyjaciele, których nie miał. Niewiele osób go lubiło, bo jest
zazwyczaj cichy i zamknięty w sobie. Mimo to nie jest egoistą, często pomaga,
choć zazwyczaj robi to z ukrycia, bo nie chce zwracać na siebie uwagi.
Tym razem jednak wolał skupić się całkowicie na sobie i
swoim zadaniu.
Po drodze mijał wiele różnych tuneli, ale biegł przed siebie
nie zwracając na nie uwagi. Istniało ryzyko, że zabłądzi, ale nie zaprzątał
sobie teraz tym głowy.
Poszukiwał większy grot, których znalezienie odpowiedniego
kryształu było łatwiejsze. Jednak im dłużej biegł, tym bardziej dręczyła go
myśl o zgubieniu drogi.
Jego bieg przerwał jakiś dźwięk. Ktoś znajdował się za
rogiem i nie był sam. To nie mogli być uczniowie, bo emanowała stamtąd dziwna, nieopisana aura, która nawet on mógł
wyczuć. Coś kazało mu zignorować anomalię, ale ciekawość wzięła górę. Pomału
podszedł do większej skały leżącej na ziemi, by się za nią schować i wyjrzał na
sąsiedni korytarz. W powietrzu latała kula światła, choć dźwięki, które stamtąd
dochodziły wskazywały na obecność grupki ludzi.
Ku przerażeniu Tema, światło zbliżyło się do niego, a dziwne
odgłosy stały się wyraźniejsze. Przestraszony ostrożnie odsunął się od swojej
osłony i pobiegł z powrotem do swojego korytarza. Biegł tak jakiś czas, dopiero
gdy poczuł zmęczenie, przystanął i spojrzał za siebie, spodziewając się
pościgu. Na całe szczęście nie zobaczył tam kuli światła, więc odetchnął z ulgą
i usiadł na ziemi.
Chwilę tak siedział i się zastanawiał nad tym co zobaczył,
coraz bardziej odnosząc wrażenie, że wszystko mu się przywidziało. W końcu
odsunął od siebie te myśli i wrócił do swoich poszukiwań.
_______________________________________________________________
Dzisiaj krótszy rozdział, trochę niestarannie napisany.
Życzę wam pysznych pączków i miłego czytania.
Tym razem bez dedykacji. ;)
Zabawne, znowu jestem pierwszy :,-) młahahahahahahh. Piękny rozdział mimo iż krótki...
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńNiema za co, dziękować, ja właśnie rozdział nowy piszę też długi, proszę o komentarz, publikuję teraz w niedzielę...
UsuńAha, i chyba wypatrzyłem błąd, tam gdzie pisało "ara" powinno być chyba aura...
OdpowiedzUsuńDobrze że mogłem, pomóc. Widzę że już poprawione:-)
UsuńStrasznie mi się spodobał drugi wątek, naprawdę. Jest w tym coś tajemniczego, które prawdopodobnie będzie się rozwijać. Pierwszy wątek to było takie wejście, ich wyprawa, a ta cała sytuacja z tym młodzikiem sprawiła, że wszystko jest mroczne. Wielki +!
OdpowiedzUsuńJakoś chciałabym zobaczyć trochę bardziej rozwinięte życie tego Jedi... jest interesujący ^^
Rozdział bardzo fajny, trzyma w napięciu, czekam na kolejny ^^
Niech Moc będzie z Tobą! ^^
Kiwi
Ps. Postaram się dziś zrobić tą wykreślankę, bo chemia to nie jest taki łatwy przedmiot ;-;
Dzięki.
OdpowiedzUsuńNMBZT
A czy zajrzałeś, na mojego bloga?
OdpowiedzUsuńTak, czytałem trochę starszych wpisów, jak przeczytam resztę to dam komentarz ;)
UsuńA fajne?
UsuńI jak chcesz coś wiedzieć o tym co się działo w wojnach klonów zapraszam na drugi blog http://poranawyjasnenia.blogspot.com/
UsuńTo, ty piszesz też na fanonie. A ja też to ja mam nick Stado125.
OdpowiedzUsuńA no edytuje tam, ale nie czytaj moich postów dotyczących Rządów Cienia, bo informacje są nieaktualne i tylko wprowadzi cię to w błąd.
UsuńOK.
UsuńHalo...
OdpowiedzUsuń